W czerwcu tego roku białostoccy policjanci odebrali zgłoszenie o trzech mężczyznach raczących się alkoholem na plaży w Wasilkowie (woj. podlaskie) i zaczepiających odpoczywających tam ludzi. Zanim jednak dojechali na miejsce, awanturnicy odjechali. Świadkowie przekazali stróżom prawa rysopisy mężczyzn oraz markę i numer rejestracyjny ich samochodu. Kilkanaście minut później policjanci na jednej z ulic Wasilkowa dostrzegli pasujące do opisu auto i usiłowali je zatrzymać. Kierowca zlekceważył jednak dawane przez nich sygnały, dodał gazu i pognał ulicami miasteczka. Pościg trwał przez kilka minut. Kiedy wreszcie ścigani utknęli w korku, mundurowi podbiegli do nich, ale wówczas kierujący gwałtownie cofnął i chwilę potem ostro ruszył do przodu, dwukrotnie niemal rozjeżdżając interweniującego policjanta. Funkcjonariusze przestrzelili oponę w aucie zbiegów, ale i to ich nie zatrzymało. Porzucili samochód i dalej uciekali pieszo.
Niedługo potem wszyscy byli w rękach policjantów. Jeden z pasażerów po przesłuchaniu został zwolniony, ale drugi miał przy sobie amfetaminę i poszukiwany był do odbycia kary za jazdę samochodem bez uprawnień, więc trafił do aresztu. W najgorsze tarapaty popadł jednak kierowca auta. 39-letni Rafał K. w chwili zatrzymania „wydmuchał” ponad 1,5 promila alkoholu; okazało się też, że i na nim ciąży sądowy zakaz kierowania pojazdami. Mężczyzna usłyszał ponadto zarzuty czynnej napaści na funkcjonariusza i decyzją sądu trafił do aresztu, a we wtorek (21 grudnia) stanął przed sądem.
Czytaj też: Zabójstwo w Trześciance. Marcin skatował pana Sergiusza prętem. Jest ostateczny wyrok sądu
39-latek przyznał z ławy oskarżonych, że uciekał przed policjantami, ponieważ bał się kary za złamanie zakazu prowadzenia pojazdów. Zaprzeczył jednak, że podczas ucieczki był pijany lub po zażyciu narkotyków, tłumacząc, że wypił kilka piw dopiero później, gdy już porzucił samochód, ale jeszcze nie wpadł w ręce mundurowych. – Chciałem uciec, bo jeździłem na zakazie. Cofnąłem tylko samochód w uliczkę, by zawrócić. Nie przypominam sobie, aby jakiś policjant odskakiwał. Nie wiem, dlaczego policjant uznał, że chciałem go przejechać – wyjaśniał przed sądem. – Nigdy w życiu nie potrąciłbym żadnego człowieka – dodawał na swoją obronę. Za czynną napaść na policjanta grozi mu teraz nawet 10 lat więzienia. Czytaj też: Brańsk. Kobieta umierała dwa dni. Łukasz: Zaczęliśmy tańczyć...