Włodzimierz Cimoszewicz wyprowadził się z leśniczówki. Zniknęły nawet framugi w drzwiach i oknach [WIDEO]

i

Autor: Marek Barczyński Włodzimierz Cimoszewicz wyprowadził się z leśniczówki. Zniknęły nawet framugi w drzwiach i oknach [WIDEO]

Włodzimierz Cimoszewicz wyprowadził się z leśniczówki. "Wszystko, co zostało tam zrobione, zostało zrobione na życzenie Lasów Państwowych"

2019-04-02 15:11

Wydałem wiele tysięcy złotych na wywóz śmieci, bo przy robocie było mnóstwo odpadków. To wszystko mogę potwierdzić w dokumentacji, którą wystawiło nadleśnictwo. Wynika z niej, że demontaż przedstawiany jako demolka należał do ich oczekiwań! - w rozmowie Super Expressem powiedział były premier Włodzimierz Cimoszewicz.

Aktualizacja, 4 kwietnia

Włodzimierz Cimoszewicz w programie "Nie ma żartów" powiedział m.in.:  "Wszystko co zostało tam zrobione, zostało zrobione na życzenie Lasów Państwowych". Były premier będzie żądał przeprosin od TVP i Gazety Polskiej. Skierował w tej sprawie pozwy do sądu. Oprócz przeprosin, będzie chciał wypłaty zadośćuczynienia. Pieniądze przeznaczy na cele charytatywne.

Włodzimierz Cimoszewicz twierdzi, że całkowicie świadomie sfabrykowano materiały na jego temat. Były premier nie wyklucza, że po najbliższych wyborach wystąpi z prywatnym aktem oskarżenia przeciwko Telewizji Polskiej.

Włodzimierz Cimoszewicz przez 17 lat wynajmował od Lasów Państwowych leśniczówkę w Puszczy Białowieskiej. W zeszłym roku Cimoszewicz wyprowadził się z leśniczówki. Zrobiło się o tym głośno, gdy wyszło na jaw, w jakim stanie zostawił budynek.

Czytaj także: Królowy Most. Leśna bimbrownia zlikwidowana. Przepadło 200 litrów nielegalnego alkoholu [ZDJĘCIA, WIDEO]

- Po tym, jak zostawił go jeden z liderów Koalicji Europejskiej, jest ruiną, która nie nadaje się do zamieszkania - napisała Gazeta Polska. Dziennikarz Gazety Polskiej wylicza, że były premier "zabrał ze sobą piec, poszycie budynku gospodarczego, framugi w drzwiach oraz oknach, gniazdka i kontakty elektryczne, a nawet… boazerię."

Cimoszewicz twierdzi, że zrobił to na wyraźną prośbę nadleśnictwa. Lasy Państwowe potwierdzają, że polityk miał o tego prawo. Mógł zabrać meble czy boazerię. Jarosław Krawczyk, rzecznik RLDP w Białymstoku, w rozmowie z Super Expressem powiedział:

- Na pewno podpisano porozumienie między Cimoszewiczem, a nadleśnictwem. Zabrał to, w co zainwestował. Tak czy inaczej, remont jest konieczny. W leśniczówce zamieszka teraz leśniczy.

Włodzimierz Cimoszewicz skomentował całe zamieszanie. W rozmowie z dziennikarzem Super Expressu powiedział:

"Nie kwestionuję demontażu wyposażenia leśniczówki. Ale wartość tych sprzętów jest mikroskopijna! Na co komu drewniane części boazerii z gwoździami? Albo rurki na wymiar przycięte od centralnego ogrzewania? Część zdemontowanych rzeczy oczywiście wykorzystałem: na przykład szafki, które sam robiłem. Przeniosłem je do innego pomieszczenia. Tylko, że to w ogóle nie podlegało ocenie rzeczoznawcy.

Musiałem zatrudnić ludzi, którzy pracowali przy remoncie parę tygodni. Wszystko kosztowało sporo zachodu. Wydałem wiele tysięcy złotych na wywóz śmieci, bo przy robocie było mnóstwo odpadków. To wszystko mogę potwierdzić w dokumentacji, którą wystawiło nadleśnictwo. Wynika z niej, że demontaż przedstawiany jako demolka należał do ich oczekiwań! "

Zobacz także:

Złodzieje z Białegostoku poszukiwani przez policję. Rozpoznajesz kogoś? [ZDJĘCIA]

Mural Zenka Martyniuka w Białymstoku. Projektant malował wcześniej murale z wizerunkiem Jana Pawła II i Lecha Wałęsy

Zobacz wideo: Mieszkańcy nie chcą hipermarketu na swoim osiedlu (Warszawa)