11 maja 2014 roku Tomek i jego kolega Michał łowili ryby w rzece w pobliżu wsi Mołoczki na Podlasiu. Niestety ledwie zarzucili haczyki, a nad ich głowami rozpętała się burza. – Zaczęliśmy uciekać do samochodu, ale pioruny biły za naszymi plecami, jakby nas goniły – opowiadał naszemu reporterowi 13-letni wtedy Michał. Kilkadziesiąt metrów przed samochodem w Tomka uderzył piorun. Obaj runęli na ziemię. Niestety 22-latek nie wstał.
Czytaj też: Ksiądz Tomasz zginął przez sedes na drodze. Zostawił żonę i dwójkę dzieci
– Klepałem Tomka po buzi, oczyściłem z piasku, krzyczałem "obudź się", ale on już nie żył – opowiadał nam wstrząśnięty chłopiec. Próbował go zaciągnąć do samochodu, ale nie miał siły. W strugach deszczu przebiegł blisko 3 kilometry do domu, aby zawiadomić wszystkich o tragedii.
Tomek spoczął na cmentarzu w Kośnej. Dlaczego doszło do tragedii? – Tomek był wyższy od Michała, poza tym miał przy sobie wędki, a w kieszeni telefon komórkowy. Michał komórkę zostawił w domu i może to uratowało mu życie? – zastanawiała się mama 13-latka.