– Rzucała moją mamą jak workiem ziemniaków. Mama uderzyła głową o terakotę, straciła przytomność, była kaleczona jakimś ostrym przedmiotem, możliwe nawet, że przypalana papierosem – mówiła „Super Expressowi” w sierpniu ubiegłego roku Agnieszka Zgiet (49 l.), córka poszkodowanej przez opiekunkę 79-letniej wówczas pani Joanny. Starsza pani po operacji mózgu ma częściowy niedowład ciała i potrzebuje stałej opieki. – Poprzednia opiekunka odeszła, a nowej szukaliśmy przez internet – opowiada pani Agnieszka.
Na ogłoszenie odpowiedziała 29-letnia wówczas E.M. (sąd zakazał publikacji jej pełnych danych osobowych). Dostała tę pracę i przez pierwsze dwa tygodnie wręcz wzorowo wywiązywała się ze swoich obowiązków. Niestety, wszystko zmieniło się po pierwszej wypłacie.
Kobieta zniknęła, a jej zmienniczka po przyjściu do mieszkania pani Joanny zastała ją głodną, bez pieluchy, leżącą w brudnej pościeli. Mieszkanie wyglądało jak po przejściu tornada. Walały się butelki po wódce i niepozmywane naczynia. Co gorsza, starsza pani miała posiniaczone ciało i złamaną w dwóch miejscach rękę. Z mieszkania zniknęły też jej oszczędności, komplety pościeli oraz jedzenie z lodówki.
Po ponad roku od tych wydarzeń w Sądzie Rejonowym w Białymstoku ruszył proces. Oskarżona o pobicie staruszki E.M. nie stawiła się jednak na sali rozpraw, a sędzia Piotr Markowski (46 l.) odczytał jej zeznania z wcześniejszych przesłuchań. „Opiekunka” od początku nie przyznawała się do pobicia starszej pani, próbując obarczyć winą... bezdomnych, którzy – jak mówiła w śledztwie – mogli znaleźć zgubione przez nią klucze do mieszkania jej podopiecznej. Po wysłuchaniu świadków sąd nie dał jednak wiary tym słowom i skazał E.M. na osiem miesięcy bezwzględnego więzienia oraz 10 tysięcy złotych grzywny. Wyrok nie jest prawomocny.
– Z mamą od tamtej pory jest coraz gorzej. Nie wstaje z łóżka nawet przy pomocy drugiej osoby, drży, gdy próbuje coś jeść. Ma stany lękowe, wręcz traumę – opowiada syn starszej pani, Mariusz Zgiet (56 l.).
Pełnomocnik 80-latki rozważa apelację.