Białystok. Policjant postrzelił 39-latka. Czy sąd przyzna mężczyźnie odszkodowanie?
Nie udało się białostockiemu sądowi zakończyć w piątek procesu policjanta, który użył broni i postrzelił mężczyznę uciekającego przed zatrzymaniem. Prokuratura zarzuca funkcjonariuszowi przekroczenie uprawnień i uważa oddanie strzałów w tej konkretnej sytuacji za bezprawne.
Uciekinier został ranny w pośladek; w sprawie ma status oskarżyciela posiłkowego, domaga się ponad 65 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia. Chodzi m.in. o utracone zarobki w ciągu pięciu miesięcy od zdarzenia, gdy leczył się i rehabilitował.
Czytaj też: Białystok. Rośnie liczba chorych na COVID-19. Uruchomiono kolejny szpital tymczasowy
Policjant wyjął broń, bo 39-latek zaczął uciekać
Według aktu oskarżenia, 11 listopada 2019 r. policjanci z "drogówki" na jednym z białostockich osiedli zatrzymali kierowcę do kontroli w związku z wykroczeniem na drodze; chodziło o przekroczenie prędkości. W czasie sprawdzania personaliów 39-latka w bazie danych okazało się, że jest on poszukiwany, bo w wyznaczonym terminie nie stawił się do odbycia kary; chodziło o pół roku więzienia za przestępstwa narkotykowe.
Gdy policjanci chcieli go zatrzymać, zaczął uciekać. Jeden z funkcjonariuszy użył broni służbowej i oddał trzy strzały z pistoletu. Pierwszy był ostrzegawczy, jedna z dwóch kolejnych kul trafiła uciekającego w prawy pośladek. Ranny trafił do szpitala, potem na krótko do więzienia. Zaległą karę odbywał w formie dozoru elektronicznego.
Czytaj też: Białystok. Futro z rysia euroazjatyckiego w zamrażarce. 47-latkowi grozi więzienie
Prokuratura w Białymstoku oskarża policjanta
Ostatecznie Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ oskarżyła interweniującego 30-letniego policjanta, sierżanta w pionie ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. Zarzuciła mu, że w związku z pełnioną funkcją publiczną funkcjonariusza policji przekroczył swoje uprawnienia, bo użył broni służbowej, "nie mając podstawy prawnej, a tym samym faktycznej", raniąc uciekającego w pośladek, przez co działał "na szkodę interesu prywatnego" tego mężczyzny.
Według śledczych, kluczowe dla sprawy było to, że policjanci nie dokonali formalnie zatrzymania, gdy dowiedzieli się z bazy danych, iż kierowca jest poszukiwany. Prokuratura zwraca uwagę, że przepis dotyczący zasad użycia broni przez funkcjonariuszy jest tak skonstruowany, że jeśli policjanci nie dokonali faktycznej czynności zatrzymania, to w tej sytuacji nie mieli prawa broni użyć.
Czytaj też: Białystok. 8-latka przebiegała przez przejście na CZERONYM ŚWIETLE. Dziecko w szpitalu
Jest nagranie z miejsca zdarzenia
W piątek przed Sądem Rejonowym w Białymstoku strony oglądały zapis nagrania z kamery oskarżonego funkcjonariusza. Widać tam i słychać, jak przebiegało zatrzymanie kierowcy do kontroli i co działo się dalej. Części nagrania z przyczyn technicznych nie udało się jednak odtworzyć, dlatego sąd odroczył sprawę do pierwszej połowy maja i zobowiązał Komendę Miejską Policji (dysponenta nagrania) do sporządzenia protokołu oględzin z pozostałej części zapisu z tej kamery.
Strony akcentują zupełnie inne treści tych nagrań. Pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego zwraca uwagę, że dopiero gdy jest postrzelony, leży twarzą do ziemi z rękami skutymi kajdankami, kierowca dowiaduje się, iż jest poszukiwany i wtedy pyta, z jakiego powodu. "Wniosek z tego jest taki, że wcześniej nie było żadnej informacji do osoby postrzelonej, że jest w ogóle poszukiwany czy zatrzymany" - mówił mec. Juliusz Kołodko.
Obrona tymczasem zwraca uwagę na wypowiedzi, które padają "na gorąco", w miejscu zdarzenia, ze strony przełożonych policjanta. Mówią oni m.in., że sytuacje użycia broni się zdarzają w przypadku próby ucieczki, "jest to środek ostateczny, nie było innej możliwości" czy też "dobrze jest, dobrze zrobiłeś". Części tych nagrań w piątek nie udało się odtworzyć.
Czytaj też: Małżeństwo z Białegostoku straciło MILION złotych
Policjant z Białegostoku nie przyznaje się do winy
Sam oskarżony funkcjonariusz do zarzutu nie przyznaje się, przed sądem odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. W śledztwie zrobił to samo.
Ranny w tym incydencie kierowca mówił w śledztwie, że jeden z policjantów poprosił go, żeby poszedł z nim do radiowozu, ale nie mówił, że jest zatrzymany. Gdy policjant powiedział mu, by wsiadł do środka, kierowca odwrócił się i zaczął uciekać.
"Ani razu nie słyszałem, aby policjant powiedział do mnie, że jestem zatrzymany (...). Gdyby to powiedzieli, nie byłoby tej całej sytuacji, bo ja bym nie uciekał" - zapewniał. W nagraniu z kamery policjanta słychać jak mówi - gdy już leży ranny i skuty kajdankami - że zaczął uciekać, "bo się przestraszył".(PAP)