Prokuratura chciała w tej sprawie kary 25 lat więzienia i łącznie 400 tys. zł zadośćuczynienia. Obrona nie zgadzała się z kwalifikacją prawną zabójstwa; wnioskował o jej zmianę - na pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Ciało 30-latki znaleziono na początku maja 2021 roku w mieszkaniu na osiedlu Nowe Miasto w Białymstoku. To mieszkanie należące do oskarżonego i to on powiadomił służby (dopiero kilka dni po śmierci kobiety, sąd przyjął, że do zabójstwa doszło 27 kwietnia). Zmarła, która była życiową partnerką 44-latka i od 2019 roku z nim mieszkała, miała poważne obrażenia klatki piersiowej, wskazujące na użycie siły fizycznej.
Mężczyzna został zatrzymany, postawiono mu zarzuty znęcania się fizycznego i psychicznego nad konkubiną i jej zabójstwa; trafił do aresztu. Ustalając relacje łączące tę parę w czasie kilkuletniego związku, sąd przesłuchał w procesie m.in. dużą grupę sąsiadów. Wszyscy mówili o awanturach, które słyszeli przez ściany, głośnej muzyce podczas alkoholowych imprez, wzywaniu policji, która najczęściej nie była wpuszczana do środka. Była mowa również o odgłosach uderzeń (o ściany, podłogę) i krzykach mężczyzny - ale też niektórzy słyszeli wołanie kobiety o pomoc - oraz o tym, że 30-latka była widywana przed blokiem lub na schodach, gdy była siłą wyrzucana z mieszkania.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Grażyna Zawadzka-Lotko przypominała, że wielokrotnie interweniowała tam policja. Sędzia przywoływała opinię sądowo-psychiatryczną, z której wynikało, iż oskarżony ma osobowość dyssocjalną, lekceważy normy społeczne i nie wywołuje to w nim poczucia winy, za to domaga się respektowania jego praw i potrzeb. Po alkoholu bywa agresywny, nie panuje nad impulsywnością.
Sąd przyjął, że brutalnie bijąc i maltretując partnerkę, sprawca działał z zamiarem nie bezpośrednim, a ewentualnym zabójstwa, tzn. niejako przewidywał i godził się z tym, że swoimi działaniem doprowadzi do zgonu. - Leżącą kobietę zostawił, nie udzielił jej pomocy, nie zawiadomił policji - mówiła sędzia.
Po śmierci partnerki - jakby nigdy nic - np. rozmawiał przez telefon z bratem, choć wśród wyszukiwanych w internecie haseł biegły informatyk znalazł takie tematy, jak kary za zabójstwo, czy dobry adwokat. - Wydaje się, że oskarżony zwlekał z zawiadomieniem policji chcąc, by rozkładające się ciało pozostawiło jak najmniej śladów - mówiła sędzia.
Policji powiedział, że doszło do kłótni, uderzył konkubinę kilka razy w brzuch i poszedł spać; zwłoki znalazł rano. Sąd ocenił, że do brutalnego pobicia doszło pod wpływem impulsu, złości czy frustracji.
Mówiąc o karze (3 lata więzienia za znęcanie się, 15 lat za zabójstwo, łączna 16 lat) sędzia Zawadzka-Lotko zwracała uwagę, że kobieta była ofiarą przemocy domowej i ostatecznie zginęła "okrutną śmiercią" (sąd przywoływał opinię biegłych, którzy ocenili, iż takie obrażenia spotykają przy wypadkach komunikacyjnych), mówiła o bardzo wysokim stopniu społecznej szkodliwości czynów zarzuconych 44-latkowi; za jedyną okoliczność łagodzącą uznała wcześniejszą niekaralność.
Czytaj też: Łukasz skatował Dorotę, a potem obsypał tulipanami. Umierała dwa dni [ZDJĘCIA, WIDEO]
Sąd zasądził 300 tys. zł zadośćuczynienia nieletniemu synowi zmarłej i 50 tys. zł jej matce. Matce zasądził też ponad 20,5 tys. zł w ramach obowiązku naprawienia szkody - chodziło m.in. o wydatki związane z pogrzebem i pochówkiem.