Apelacje składali obrońcy. Chcieli oni uniewinnienia, ewentualnie kary grzywny, ale sąd ich odwołania uznał za bezzasadne i utrzymał orzeczenie pierwszej instancji. "Nawet sami obrońcy nie wierzyli w to, że mogą osiągnąć pozytywny skutek" - mówiła o argumentacji adwokatów przewodnicząca składu orzekającego sędzia Halina Czaban. Do incydentu doszło w sierpniu 2019 r. na parkingu i przy recepcji jednego z białostockich hoteli. Widząc zamieszanie, policję zawiadomił pracownik tego obiektu. Według aktu oskarżenia, napastników było trzech. Białorusini byli przez nich popychani, bici (w tym po twarzy), obrażani wulgarnymi słowami. "Idźcie do domu", "to nie wasze miasto" - takie hasła miały też padać pod adresem tych cudzoziemców.
Sąd pierwszej instancji uznał za winne przestępstw o podłożu narodowościowym wszystkie trzy osoby i skazał je na kary ograniczenia wolności: to półtora roku prac społecznych, w wymiarze po 30 godz. miesięcznie. Solidarnie mają też dwojgu Białorusinów zapłacić po 6 tys. zł zadośćuczynienia. Apelacje złożyli obrońcy dwóch oskarżonych. Sędzia Czaban podkreślała w ustnym uzasadnieniu wyroku sądu apelacyjnego, że nie ma żadnych wątpliwości, iż napaść na czworo Białorusinów miała tło narodowościowe. "Gdyby nie fakt, że te osoby rozmawiały ze sobą w języku rosyjskim, to do zdarzenia by nie doszło. Te stwierdzenia wynikają z oceny materiału dowodowego, m.in. zeznań pokrzywdzonych" - mówiła sędzia.
Podkreślała, że poziom agresji sprawców był bardzo duży. "Ja nie wierzyłem, że coś takiego może się nam zdarzyć, że w takiej sytuacji, pod hotelem, może innym osobom przytrafić się taka sytuacja. Powiedzieli oni nam wprost, że przeszkadza im to, że porozumiewamy się w języku rosyjskim" - cytowała zeznania jednego z pokrzywdzonych cudzoziemców.
Czytaj też: Gienek i Andrzej z Plutycz mają SETKI zgłoszeń na komendę. Skargi, donosy, pisma z sądu i policji
Sąd zwrócił uwagę, że zapisy art 119 par. 1 Kodeksu karnego, który był główną podstawą oskarżenia w tej sprawie, chroni "wolność od dyskryminacji". "Chodzi o ochronę takich ogólnoludzkich, uniwersalnych wartości, które wyrażają się m.in. w tym, że w każdym cywilizowanym kraju należy szanować to, że ktoś ma prawo być innej narodowości, porozumieć się innym językiem, być w innym kraju i nie wolno stosować wobec niego ani przemocy, ani nie wolno takiej osoby, z tej przyczyny znieważać" - mówiła sędzia Czaban. Powtórzyła, że nie było innego powodu działania sprawców, niż motyw wynikający z narodowości Białorusinów.
Kara jest właściwa - ocenił sąd odwoławczy. "Można nawet śmiało powiedzieć, że kara ograniczenia wolności (praca społeczna - PAP) pasuje do tego, jak powinni być sprawcy ukarani za tego rodzaju zachowanie" - uzasadniała sędzia.
Przyznała, że karę półtora roku prac społecznych można uznać za surową, ale - jak mówiła - pokazuje to społeczeństwu, że tego rodzaju zachowania powinny spotykać się z surową reakcją. Zaznaczyła, że województwo podlaskie to region, gdzie widoczna jest "koegzystencja" osób różnych narodowości. "Powinniśmy tworzyć warunki do tego, aby była ona spokojna, żebyśmy żyli w szacunku dla innych" - dodała.