Kolno. Mateusz znaleziony martwy w aucie. Koszmar tuż przed świętami! Rodzice: Wszystkim wierzył i właśnie ta naiwność go zgubiła [ZDJĘCIA]

i

Autor: Tomasz Matuszkiewicz/Archiwum rodzinne Niewyobrażalna tragedia tuż przed świętami. W poniedziałek pod sklepem monopolowym w Kolnie (woj. podlaskie) znaleziono martwego mężczyznę. Ciało 25-letniego Mateusza D. leżało na tylnej kanapie jego samochodu. – To wszystko jest jakieś dziwne – mówią nam załamani rodzice mężczyzny. Prokuratura uważa, że to nie było morderstwo.

Kolno. 25-letni Mateusz nie żyje. Są wstępne wyniki sekcji zwłok

2020-12-29 8:31

Ciało 25-letniego Mateusza znaleziono w samochodzie stojącym pod jednym ze sklepów monopolowych w Kolnie. Leżało na tylnej kanapie jego samochodu. Śledczy od początku wykluczali, jakoby do śmierci 25-latka przyczyniły się osoby trzecie. Znane są już wstępne wyniki sekcji zwłok.

- Sekcja potwierdziła, że nie było żadnego udziału osób trzecich – przekazał portalowi kolniak24, Marcin Gajdamowicz, szef kolneńskiej prokuratury . - Był to zgon naturalny. Wstępnie lekarz stwierdził, że śmierć mogła nastąpić w procesie wychłodzenia organizmu.

Ciało Matusza D. znaleziono w poniedziałek 21 grudnia około godz. 15 w aucie na parkingu przed sklepem z alkoholem przy ul. 11 Listopada. Znajdowało się na tylnym siedzeniu. Wiele wskazuje na to, że 25-latek spędził w nim noc, a policję zawiadomił jego zaniepokojony znajomy.

Czytaj też: Kolno. Mateusz znaleziony martwy. Koszmar tuż przed świętami! "Wszystkim wierzył i właśnie ta naiwność go zgubiła" [ZDJĘCIA]

Kolno. Mateusz nie żyje. Jego ciało znaleziono na tylnym siedzeniu auta

Mateusz mieszkał z rodzicami we wsi Kozioł niedaleko Kolna. W poprzednich latach pracował w Niemczech w budowlance. W tym roku nie wyjechał z powodu epidemii. W piątek 18 grudnia wyszedł z domu, ale cały czas miał telefoniczny kontakt z mamą. Udało nam się porozmawiać z rodzicami zmarłego mężczyzny.

Czytaj też: Grajewo. Dramat! Kobieta chodziła po mieście bez butów zimowych i kurtki

– Ostatni raz rozmawiałam z nim w niedzielę około godziny 15, prosiłam, by wpadł na obiad. Powiedział, że będzie za godzinę, ale się nie pojawił – opowiada kobieta. – Następnego dnia dzwoniłam do niego wiele razy, sygnał był normalny, ale on nie odbierał. Czułam, że coś jest nie tak.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w aucie młodego mężczyzny pełno było butelek i puszek po piwie. Mógł mieć też problemy z narkotykami. – To był dobry chłopak, szczery, pomocny. Wszystkim wierzył i właśnie ta naiwność go zgubiła – tłumaczą rodzice.

Wybierz najpiękniej rozświetlone miasto w Polsce! Do wygrania sprzęt o wartości 200 tys. złotych. Kliknij tutaj!