Koronawirus we Włoszech. Polka żyje w miasteczku objętym kwarantanną. "Strach i napięcie rozładowujemy humorem"

2020-03-02 8:21

Pochodząca z Białegostoku (woj. podlaskie) Anna Janina Kloza (49 l.) od czterech lat mieszka w miejscowości Codogno w południowej części regionu Lombardia we Włoszech. Od tygodnia miasteczko odcięto od reszty świata w związku z wykryciem koronawirusa u jednej z osób. – Staramy się żyć normalnie, a strach i napięcie rozładowujemy humorem – mówi kobieta.

Codogno to spokojne 16-tysięczne miasteczko, największe z dziesięciu w rejonie, który przed tygodniem został objęty kwarantanną. – Dróg wjazdowych i wyjazdowych strzegą policjanci. Dojeżdża tu tylko zaopatrzenie do sklepów – tłumaczy pani Anna.

Do Włoch przyjechała z Białegostoku w 2017 r., pracuje jako lektor języka polskiego w Mediolanie. Mówi, że w pierwszych dniach kwarantanny wyczuwało się strach, zdarzały się też wybuchy paniki. Szybko jednak zadziałała samopomoc sąsiedzka i wolontariat, a obawy zaczęto obłaskawiać humorem i różnymi aktywnościami.

Sonda
Czy obawiasz się koronawirusa?

Sprawnie działają też służby medyczne, uruchomiono aż trzy specjalne numery telefonów do konsultacji.

O pani Annie pisaliśmy też tutaj: Koronawirus we Włoszech. Polka mieszkająca w Codogno: „Módlcie się za nas”

– Zamknięte są szkoły i urzędy, a także liczne tu rodzinne biznesy: kawiarnie, bary, piekarnie czy cukiernie. Do aptek ustawiają się kolejki, ponieważ leki wydawane są tylko przez okienko. Zakupy można zrobić jedynie w dużych sklepach sieciowych. Towaru nie brakuje, ale do środka wpuszczane są najwyżej po dwie-trzy osoby jednocześnie – opisuje pani Anna.

Norbi o koranawirusie: Żonie odwołano wizytę u manicurzystki, bo wróciliśmy z Tajlandii!

Dodaje, że ciężko kupić maseczkę ochronną, ale i tak nie wszyscy je noszą. Ludzie starsi nie wychodzą z domów, a pozostali starają się żyć normalnie, przestrzegając zalecanych zasad higieny.

– Coraz więcej osób spaceruje, jeździ na rowerach... Wszyscy mamy nadzieję, że zgodnie z zapowiedzią blokada zakończy się po dwóch tygodniach – tłumaczy kobieta.