W 2009 roku w woj. podlaskim doszło do tragicznego wypadku samochodowego, w którym zginął Tomasz L., 38-letni wikariusz Soboru Świętej Trójcy w Hajnówce. 2 maja prawosławny ksiądz wraz z żoną i dziećmi wracał z Warszawy do swojej plebanii. Po godz. 21, zaledwie kilka kilometrów przed celem podróży, zobaczył na drodze stary sedes. Zaskoczony duchowny próbował ominąć przeszkodę. Zaczął gwałtownie hamować i manewrować kierownicą. Jego rozpędzona skoda wypadła z drogi najpierw na lewe, a potem prawe pobocze, aż wreszcie wbiła się bokiem w przydrożne drzewo. W samochodzie była też żona prawosławnego księdza Monika (miała wtedy 34 lata) oraz dzieci: Ania (wówczas 7 lat) i Aleksander (3 lata). Im nic złego się nie stało, ale kierowca z bardzo poważnymi obrażeniami głowy i kręgosłupa trafił do szpitala. Tomasz L. zmarł po tygodniu dramatycznej walki o życie. - To był taki wspaniały człowiek i tak pięknie odprawiał nabożeństwa - mówili nam wtedy zasmuceni parafianie. Policjanci z Hajnówki rozpoczęli śledztwo.
Dlaczego ksiądz Tomasz zginął? Kto postawił sedes na środku drogi?
Sedes stał na skrzyżowaniu szosy i polnej drogi. Ktoś go to tam postawił, pytanie tylko kto. Jak czytamy w artykule "Czy to szeptuchy zabiły batiuszkę?" autorstwa Arkadiusza Panasiuka, do policjantów zgłosił się Stefan K., który oznajmił, że sedes należy do niego. Mężczyzna przyznał, że muszla klozetowa zniknęła z posesji we wsi Istok. Pretensje do tej ziemi miały też jego siostry: Eugenia N. z Jagodnik i Anna W. z Białegostoku. Rodzeństwo było więc w konflikcie o ziemię i dom po rodzicach. Stefan K. powiedział wprost, że jego zdaniem sedes na skrzyżowaniu postawiły jego siostry. Mężczyzna tłumaczył, że w ten sposób siostry chciały rzucić na niego urok. Chodzi oczywiście o to, kto miałby przejąć ojcowiznę. - Poszły do szeptuchy, a ta im powiedziała, jak mi zaszkodzić. Po prostu stawiając go na rozstaju dróg i plując przez ramię - powiedział policjantom Stefan K.
Szeptuchy - uzdrowicielki z Podlasia
Szeptuchy to ludowe uzdrowicielki z Podlasia. Kobiety leczą modlitwą, choć niektórzy uważają, że magią i czarami. Otaczająca ich aura tajemniczości może budzić niepokój. "Babki są lekko wyalienowane ze społeczeństwa i żyją sobie w swoich drewnianych chatach, zazwyczaj na obrzeżach wsi. Często egzystują w dość prymitywnych warunkach, ponieważ za swoje leczenie nie biorą pieniędzy i swój dar traktują jako dar od Boga. [...] Szeptunka potrafi zdjąć z pacjenta urok, klątwę, pomoże na kołtun i wszelkiego rodzaju boleści. Pomoże pod warunkiem, że się w te pomoc uwierzy" - czytamy w artykule opublikowanym na stronie akademiaducha.pl
Szeptucha zbadana wariografem
Policjanci z Hajnówki namierzyli jedną z okolicznych szeptuch i zapukali do jej domu. Jak pisze w swoim artykule Arkadiusz Panasiuk, kobieta była przerażona: "Trudno było cokolwiek z niej wydusić. Nieustannie, na przemian a to zarzekała się, że z sedesem nie ma nic wspólnego, a to żegnała się znakiem krzyża". Ostatecznie szeptuchę przebadano wariografem - nie kłamała. Takim samym badaniem objęto siostry Stefana K. Urządzenia wskazały, że żadna z nich nie kłamała.
Kretyński żart czy wiara w czary?
Śledztwo trwało dalej. Ciekawych informacji dostarczyły bilingi z telefonów sióstr. "Logowały się w okolicznych BTS-ach dokładnie w dniu i w czasie, kiedy doszło do wypadku. Jak udało się ustalić, zeznania siostry właściciela sedesu Anny W. i jej męża kompletnie rozminęły się z tym, czego dowodziły ich billingi. To były tylko mocne poszlaki, ale żaden twardy dowód" - czytamy w artykule opublikowanym na czasopis.pl. Co ciekawe, w muszli klozetowej znajdowała się rękawica, w której były ślady krwi. Śledztwo w sprawie tragicznego wypadku, w którym zginął prawosławny ksiądz po dwóch latach umorzono. - Policjant zaangażowany w śledztwo powiedział mi wtedy, że wsadziłby obie siostry do aresztu, „zmiękłyby i zaczęły gadać. Prokuratorzy to zawalili”. Prokurator na to, że to „policja słabo zbierała dowody” - podsumował autor artykułu. Niewykluczone również, że tragedia mogła być wynikiem kretyńskiego żartu okolicznej młodzieży. Czy kiedykolwiek uda się znaleźć i osądzić sprawcę tej tragedii sprzed 13 lat?
Do przeczytania polecamy też inną historię sprzed lat: Dusiciel z Podlasia zamordował Antosię, Teresę i Basię. Najmłodsza miała tylko 10 lat. Ludzie chcieli go zlinczować