W pierwszym z nich całkowicie spłonął drewniany budynek gospodarczy, a właściciel swoje straty oszacował na 23 tys. zł. W drugim przypadku ogień objął stodołę i przylegający do niej warsztat z wyposażeniem i tu straty sięgnęły 111 tys. zł. Ostatecznie zarzutami objęto też pożar, do którego doszło we wrześniu 2018 roku, gdzie straty materialne oszacowano na 15 tys. zł.
Jak poinformował w poniedziałek szef Prokuratury Rejonowej w Białymstoku Karol Radziwonowicz, zarzuty związane z tymi podpaleniami dotyczą zniszczenia mienia lub podżegania do takiego działania. Już na początku śledztwa jedna z hipotez dotyczących przyczyn pożaru mówiła o podpaleniu z powodów finansowych.
Czytaj też: Andrzej z Plutycz dawał 20 zł, ale nikt nie przyszedł. Pielęgniarka została rolniczką (Rolnicy. Podlasie. odc. 2, sezon 3)
Obaj mężczyźni byli bowiem druhami pobliskiej OSP. Wiedzieli, że w momencie, w którym zostaną zaalarmowani i pojadą na akcję, będą mieli z tego przypływ gotówki; strażacy OSP mają ustaloną godzinową stawkę za udział w akcjach ratowniczo-gaśniczych, do których są wzywani. I prokuratura przyjęła w akcie oskarżenia, że taka była motywacja oskarżonych, którym grozi teraz do 10 lat więzienia.
Czytaj też: Zwłoki rowerzystki leżały w rowie. Kierowca oskarżony o śmiertelne potrącenie niedaleko Plutycz [ZDJĘCIA, WIDEO]
Oskarżeni przyznali się, choć ich wyjaśnienia różnią się od siebie. W początkowej fazie śledztwa obaj byli tymczasowo aresztowani; od połowy października są już na wolności, śledczy stosują wobec nich dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju.