Do tej dramatycznej sytuacji doszło w miniony czwartek (23 grudnia). Do policjantów zadzwoniła zaniepokojona mieszkanka gminy Mońki, która powiedziała, że od kilku godzin po wsi chodzi młody mężczyzna. Gdy funkcjonariusze dotarli na miejsce, mężczyzna siedział w lesie na kamieniu, około 100 metrów od żwirowej drogi. - Był on tak zmarznięty, że nie dał rady rozmawiać z policjantami, a tym bardziej poruszać się o własnych siłach. Na dodatek jego ubranie było mokre, ponieważ 21-latek szedł przez rzekę i bagna - informuje oficer prasowy policji. Okazało się, że mężczyzna prawdopodobnie wyszedł z domu w nocy ze środy na czwartek. Chodząc polami i szukając domu przeszedł około 10 km. Dzielnicowi natychmiast pomogli mężczyźnie i umieścili go w radiowozie oczekując na przyjazd załogi karetki pogotowia. Po przebadaniu mężczyzny lekarz podjął decyzję o umieszczeniu go w szpitalu.
- To kolejny przypadek, kiedy dzięki reakcji mieszkańców i działaniu policjantów uratowane zostało ludzkie życie i zdrowie. Gdy jesteśmy świadkami podobnych sytuacji zadzwońmy pod numer alarmowy 112. Służby na pewno pomogą i żaden telefon nie zostanie bez reakcji. To nic nie kosztuje, a może ocalić czyjeś życie - apelują policjanci z Moniek. Czytaj też: Podlaskie. Koszmar na stacji paliw. Zaczęło się od zwrócenia uwagi