Podlaskie. Młody mężczyzna przez kilka godzin chodził po wsi. Okazało się, że przeżył koszmar

i

Autor: KPP Mońki Podlaskie. Młody mężczyzna przez kilka godzin chodził po wsi. Okazało się, że przeżył koszmar

Podlaskie. Młody mężczyzna przez kilka godzin chodził po wsi. Okazało się, że przeżył koszmar

2021-12-28 8:03

Widok błąkającego się po wsi młodego mężczyzny zaniepokoił kobietę, która zawiadomiła policję. Okazało się, że 21-latek przeżył koszmar. Szukając swojego domu przeszedł w potworny ziąb około 10 km. Był kompletnie wyczerpany, a jego ubranie było mokre. Nie był nawet w stanie rozmawiać z policjantami, którzy go znaleźli.

Do tej dramatycznej sytuacji doszło w miniony czwartek (23 grudnia). Do policjantów zadzwoniła zaniepokojona mieszkanka gminy Mońki, która powiedziała, że od kilku godzin po wsi chodzi młody mężczyzna. Gdy funkcjonariusze dotarli na miejsce, mężczyzna siedział w lesie na kamieniu, około 100 metrów od żwirowej drogi. - Był on tak zmarznięty, że nie dał rady rozmawiać z policjantami, a tym bardziej poruszać się o własnych siłach. Na dodatek jego ubranie było mokre, ponieważ 21-latek szedł przez rzekę i bagna - informuje oficer prasowy policji. Okazało się, że mężczyzna prawdopodobnie wyszedł z domu w nocy ze środy na czwartek. Chodząc polami i szukając domu przeszedł około 10 km. Dzielnicowi natychmiast pomogli mężczyźnie i umieścili go w radiowozie oczekując na przyjazd załogi karetki pogotowia. Po przebadaniu mężczyzny lekarz podjął decyzję o umieszczeniu go w szpitalu.

- To kolejny przypadek, kiedy dzięki reakcji mieszkańców i działaniu policjantów uratowane zostało ludzkie życie i zdrowie. Gdy jesteśmy świadkami podobnych sytuacji zadzwońmy pod numer alarmowy 112. Służby na pewno pomogą i żaden telefon nie zostanie bez reakcji. To nic nie kosztuje, a może ocalić czyjeś życie - apelują policjanci z Moniek. Czytaj też: Podlaskie. Koszmar na stacji paliw. Zaczęło się od zwrócenia uwagi

Sonda
Czy zgubiłeś się kiedyś w lesie?
Szorce (woj. podlaskie). Pan Bogdan stracił w pożarze matkę i dom. Na święta przygarnęli go sąsiedzi