Piotr Zakrzewski (47 l.) od lat zbiera cięgi od życia. Nie kryje, że nie wylewa za kołnierz, ale w okolicy nikt złego słowa o nim nie powie. Pomaga każdemu, kto go o to poprosi, a na wikt zarabia, gdzie się tylko da. Cudem uszedł z życiem, gdy potrącił go samochód. Skutki wypadku nie pozwalają mu jednak na ciężką pracę i na zawsze udaremniły wyjazd za granicę, gdzie od lat mieszka i pracuje jego brat bliźniak.
Na domiar złego 29 czerwca tego roku doszczętnie spłonął jego dom. Mężczyzny na szczęście nie było w środku. – Miałem tam wszystko, co potrzebne do życia – załamuje ręce pan Piotr. Przeczytaj również: Podlaskie. Powiedziała, że przyszła od księdza. Potem zdarzyło się nieszczęście
Przed pożarem otrzymywał pogróżki, że budynek zostanie podpalony i sprawa trafiła do sądu, ale do tej pory nie doczekała się rozstrzygnięcia. Przez cały ten czas 47-latek pomieszkiwał w zrujnowanej stodole i tylko dzięki życzliwości dobrych ludzi mógł się umyć czy zjeść gorący posiłek.
Czytaj też: Białystok. Michał Popławski zaginął w drodze do pracy. Ostatni raz był widziany w sklepie
Na szczęście służbę w tym rejonie objął niedawno nowy dzielnicowy, młodszy aspirant Artur Namankiewicz z Komisariatu Policji w Łapach. Mundurowy, poruszony sytuacją życiową pana Piotra, natychmiast zaczął działać i skontaktował się z lokalnym przedsiębiorcą, który niebawem bezpłatnie przekazał pogorzelcowi kontener mieszkalny. Nie jest to pałac, brakuje w nim jeszcze sprzętów i mebli, nie ma też prądu i wody, ale dla pana Piotra to teraz jedyny własny dom.
– Dzielnicowy, jesteś fajny chłop. Ślicznie tobie dziękuję, żeś mi kawałek tej budki postawił – mówi 47-latek, nie kryjąc łez wzruszenia.