Chodzi o zgon 63-letniego prof. dr hab. Tadeusza Wojciecha Łapińskiego, wieloletniego pracownika Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku i pracownika naukowego miejscowego Uniwersytetu Medycznego oraz jego 53-letniej żony, która była pielęgniarką. Zwłoki obojga znaleziono w czerwcu na ich prywatnej posesji. Z nieoficjalnych informacji podawanych wówczas w mediach wynikało, że na numer alarmowy zadzwonił mężczyzna, który miał udzielać pierwszej pomocy swojej żonie, a wszystko miało się dziać przy basenie zlokalizowanym na tej posesji. Nagle połączenie zostało przerwane...
Po przyjeździe służb medycznych na miejsce (trafiły tam po lokalizacji numeru telefonu) okazało się, że nie żyją dwie osoby. Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Białymstoku. Przyjęta przez nią kwalifikacja prawna, to nieumyślne spowodowanie śmierci człowieka. Prof. Tadeusza Łapińskiego oraz jego żonę Małgorzatę pochowano na cmentarzu parafialnych w Kucharówce.
Jak powiedział we wtorek PAP szef tej prokuratury Karol Radziwonowicz, kluczowe dla ostatecznej oceny zdarzeń były opinie specjalistów z Zakładu Medycyny Sądowej, ale też m.in. oględziny na miejscu i zeznania świadków. Przypomniał, że od razu wykluczono porażenie prądem czy bezpośredni udział osób trzecich. Ostatecznie biegli ustalili, że kobieta utonęła, a próbujący ją reanimować mąż doznał zawału serca i również zmarł. W tej sytuacji - wobec tego, że nie stwierdzono, by doszło do przestępstwa (brak znamion czynu zabronionego), prokuratura śledztwo umorzyła.