Wypadek miał miejsce w Sokółce w styczniu 2015 roku. Według aktu oskarżenia, kierowca był pod wpływem alkoholu i potrącił starszego mężczyznę, który prowadził rower, przechodząc przez skrzyżowanie. Po wypadku jego sprawca odjechał stamtąd, nie udzielając pomocy rannemu 84-latkowi, który wskutek odniesionych obrażeń zmarł. Przed sądem pierwszej instancji zapadł wyrok 4 lat więzienia. Sąd orzekł też dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych i obowiązek zapłaty pieniężnej nawiązki dwójce dzieci zmarłego oraz świadczenia pieniężnego na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Wyrok zaskarżyły obie strony; prokuratura chciała surowszej kary 8 lat więzienia. Obrona wnioskowała o uniewinnienie, ewentualnie o łagodniejszy wyrok (w zawieszeniu) i maksymalnie kilkuletni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów.
Sąd Okręgowy w Białymstoku w zasadniczej części wyroku nie zmienił, utrzymał karę 4 lat więzienia i zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na zawsze. Wśród kluczowych dowodów, potwierdzających sprawstwo oskarżonego, sąd wymienił dwa SMS-y, które kierowca wysłał tuż po wypadku do żony; odzyskał je specjalista powołany w śledztwie. "Ich treść, w nawiązaniu do tego, co się wydarzyło w tym dniu wskazuje, że oskarżony preparuje wersję korzystną dla siebie, w której osobą odpowiedzialną za wypadek czyni żonę" - mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Przemysław Wasilewski.
Czytaj też: Andrzej spróbuje dosiąść rumaka. Jurek zawiezie 3 ogiery na wystawę w Szepietowie. "Rolnicy. Podlasie". Zobacz, co się stanie w 1. odcinku 3. sezonu
Sędzia przyznał, że poprzez takie klasyczne matactwo początkowo udało się skierować mężczyźnie śledztwo "na fałszywe tory", bo żona rzeczywiście przedstawiła wersję, wedle której to ona kierowała autem. Do tego próbował też np. uzgodnić korzystną wersję z mężczyzną, z którym tego dnia pił alkohol. Przełomem były odzyskane SMS-y z instrukcjami dla żony (zakończone poleceniem ich skasowania); potem powołani zostali biegli, badający okoliczności wypadku i to, czy można mówić o przyczynieniu się do niego pieszego.
Sąd odwoławczy przyjął, podobnie jak sąd pierwszej instancji, że można mówić o pewnym (minimalnym) stopniu przyczynienia się ze strony pieszego, poprzez fakt, iż nie zachował należytej ostrożności wchodząc na jezdnię. Zaznaczył jednocześnie, że co prawda 83-latek przechodził przez skrzyżowanie w miejscu, w którym nie ma przejścia, ale nie jest to niedozwolone.
Odnosząc się do wyroku sędzia Wasilewski mówił, że kara jest dotkliwa w przypadku osoby wcześniej niekaranej, ale sprawiedliwa. "Pozwalająca na uświadomienie i wyciągnięcie wniosków ze swojego nagannego działania. Uświadamiająca również innym członkom społeczeństwa, jakie skutki pociągają za sobą bezprawne działania, jakich dopuścił się oskarżony" - mówił sędzia Wasilewski.
Zwracał uwagę na postawę sprawcy - policjanta, "którego podstawowym zadaniem było ochronienie obywateli przed takimi kierowcami, jakim sam się okazał", który uciekł z miejsca wypadku nie udzielając pomocy śmiertelnie rannemu, a do tego "rozpoczął szeroko zakrojone działania mataczące w sprawie", by skierować śledztwo na niewinną osobę - swoją żonę.
Dodał, że przez wszystkie te działania, w oczach lokalnej społeczności mógł ucierpieć wizerunek sokólskiej policji, a do tego - jak to ujął sędzia Wasilewski - "dla własnych, egoistycznych korzyści" mężczyzna naraził żonę i kolegę na konsekwencje prawne tego, że składali fałszywe zeznania.