W środę w Białymstoku doszło do pożaru remontowanego dachu kościoła pod wezwaniem św. Maksymiliana Kolbego. Nikomu nic się nie stało, ale zniszczeniu uległa duża część dachu. - Zdjęto całe pokrycie dachowe na powierzchni objętej pożarem, około 400 m2 - poinformował bryg. Wojciech Łapiński. - Otoczenie kościoła zastawione było zgromadzonymi materiałami remontowo-budowlanymi utrudniającymi manewrowanie pojazdami oraz prowadzenie działań gaśniczych. Jak podaje Komenda Wojewódzka Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku, w działaniach gaśniczych brało udział 16 zastępów PSP oraz 2 zastępy OSP. Cała akcja trwała ponad 4,5 godziny. Ostatecznie udało się uratować mienie warte około 10 milionów złotych. Jak podaje PAP, według wstępnych ustaleń straży pożarnej, do pożaru dachu mogło dojść w trakcie zgrzewania papy. - Ten obiekt był remontowany, prawdopodobnie przy zgrzewaniu papy zajął się dach. Takie mamy wstępne przypuszczenia - poinformował PAP w czwartek zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku Tomasz Gierasiumiuk.
Strażacy podsumowali, że spaliło się ok. 500-800 metrów kwadratowych poszycia dachowego na kościele. Dach znajduje się na betonowym stropie, który w ocenie strażaków "nie widać, żeby był uszkodzony, widać, że jest także niewiele miejsc, przez które woda dostała się, przesiąkając do wnętrza górnej części kościoła. Gierasimiuk poinformował, że na betonowym stropie znajdowała się drewniana konstrukcja dachu, a pod poszyciem dachu wykonanym z blachy było ocieplenie - izolacja z wełny mineralnej. Zobaczcie zdjęcia z akcji gaśniczej.
"Tak naprawdę spaleniu uległa ta cała drewniana konstrukcja dachu na stropie betonowym, czyli krokwie, łaty" - mówi Gierasiumiuk. Dodał, że strażacy odkryli te miejsca, zdjęli blachę, miejsca były też po przelaniu wodą badane z użyciem kamery termowizyjnej.
Kościół jest budowlą z przełomu lat 80-tych i 90-tych XX w. Jest zamknięty do odwołania, msze św. - jak podała parafia - w najbliższych dniach będą odprawiane w kaplicy na plebanii. – Proboszcz tak się starał, uwijał się, a tu proszę... – powiedziała nam 68-letnia parafianka Dorota Guzowska. – Tak się cieszyliśmy, że ten dach będzie wreszcie zrobiony, że połowa była już przecież dokończona, a w maju miały być w górnej części komunie Tyle pracy poszło na marne – dodaje załamując ręce.