Rodzice Marka Grycuka rozstali się, gdy 38-letni dziś mężczyzna miał zaledwie roczek. Tata został w Białymstoku, a mama z maleńkim chłopcem wyjechała na drugi koniec Polski do Szczecina (woj. zachodnio-pomorskie). Sytuacja ta na szczęście nie przeszkodziła nastoletniemu i później dorosłemu już Markowi utrzymywać wzorowych kontaktów z obojgiem rodziców.
– Tata już w latach 80. założył malarnię proszkową, miał smykałkę do różnych biznesów – opowiada o swoim ojcu pan Marek. – Kochał motoryzację, był fachowcem od różnych metali. Człowiek dusza, bardzo pracowity, nigdy nie odmawiał pomocy innym – wspomina tatę 38-latek.
– W moje imieniny 25 kwietnia zadzwonił do mnie współpracownik taty. Nie mogłem odebrać telefonu, więc zadzwonił drugi raz i wtedy poczułem, że musiało stać się coś złego – opowiada pan Marek.
Andrzej Grycuk zmarł nagle w wieku 67 lat na zawał serca. Jego syn przyjechał do Białegostoku najszybciej, jak tylko mógł i od razu zajął się organizacją pogrzebu.
– Tata był ochrzczony w cerkwi, z czasem odsunął się jednak od prawosławia. Mimo to, w ostatniej woli życzył sobie, by być skremowanym i pochowanym w grobowcu rodziców na cmentarzu prawosławnym parafii pw. św. Proroka Eliasza na białostockich Dojlidach, ale bez tradycyjnego obrządku. Chciał świecki pogrzeb – tłumaczy pan Marek.
Mężczyzna sądził, że załatwienie tej sprawy to tylko formalność, tym bardziej, że część ziemi zajmowanej obecnie przez cmentarz należący do tej parafii, został przekazany w darowiźnie przez jego pradziadków. Srodze się jednak pomylił, bo administrujący obecnie cmentarzem proboszcz ks. Anatol Fiedoruk (60 l.) stanowczo odmówił, zasłaniając się prawem kanonicznym.
– Zdenerwowałem się, ale kto, kto właśnie stracił ojca, potrafiłby być spokojnym po usłyszeniu takich słów... Proboszcz mnie wyrzucił i było mi po prostu przykro – mówi pan Marek.
Proboszcz do końca się nie ugiął. Ostatecznie syn pochował ojca na innym cmentarzu... prawosławnym, na białostockich Starosielcach, gdzie proboszcz nie tylko zgodził się na obrządek świecki, ale nawet przyszedł złożyć kondolencje.
Poproszony przez nas przez telefon o uzasadnienie swojej decyzji proboszcz Anatol Fiedoruk uprzejmie podziękował za rozmowę i przerwał połączenie.