"Jakbym był uwięziony we własnym ciele." Pan Bolesław dwa dni leżał na podłodze

2025-10-14 9:31

To była makabra, której Bolesław Strzeliński (77 l.) z Siemiatycz nie zapomni do końca życia. Przewrócił się w swoim mieszkaniu i przez dwa dni leżał sparaliżowany, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu, bez jedzenia i picia. Myślał, że nikt go już nie znajdzie. Przeżył tylko dlatego, że jego dzielnicowy zainteresował się, czemu starszy pan nie siedzi na ławeczce pod blokiem.

  • 77-letni Bolesław Strzeliński z Siemiatycz przewrócił się w mieszkaniu i przez dwa dni leżał sparaliżowany, bez jedzenia i picia.
  • Mężczyzna był bezradny i tracił nadzieję na ratunek.
  • Dzielnicowy mł. asp. Kacper Noszczak zauważył jego nieobecność pod blokiem i wszczął alarm.
  • Po wezwaniu straży pożarnej drzwi wyważono – starszy pan został uratowany w ostatniej chwili.
  • Pan Bolesław wraca do zdrowia i mówi, że przeżył dzięki cudowi i ludzkiej czujności.

Nie wiem, co się stało. Zakręciło mi się w głowie, może potknąłem się o dywan. Upadłem, uderzyłem się w skroń. Chciałem się podnieść, ale nie mogłem nawet ruszyć ręką – mówi pan Bolesław, leżąc na szpitalnym łóżku. – Leżałem w samej bieliźnie na zimnej podłodze. Próbowałem się przeczołgać do łóżka, ale ciało zupełnie mnie nie słuchało. To było straszne.

Radio grało, czas płynął, a starszy mężczyzna powoli tracił nadzieję. – To był koszmar, jakbym był uwięziony we własnym ciele. Nie mogłem się napić, nie mogłem krzyknąć. Głos mam słaby, sąsiedzi by mnie i tak nie usłyszeli. Czułem, jak z każdą godziną opuszczają mnie siły i nadzieja – opowiada z przejęciem.

W pewnym momencie pan Bolesław zdał sobie sprawę, że może tak umrzeć. – Jestem osobą głęboko wierzącą - podkreśla. – Ale wtedy bardzo bałem się śmierci. Prosiłem Boga, żeby ktoś zapukał, żeby się zdarzył cud. Ale prawdę mówiąc, nie bardzo na ten cud liczyłem.

Pan Bolesław Strzeliński dwa dni leżał na podłodze. Uratował go dzielnicowy

i

Autor: ADAM KARDASZ/SUPER EXPRESS

I wtedy stało się coś niezwykłego. – Usłyszałem pukanie do drzwi i słowa, że to policja, że dzielnicowy, wołał moje imię przez drzwi. Chciałem odpowiedzieć, ale tylko jęknąłem. Potem zapadła cisza. Myślałem, że sobie poszedł i że to koniec – wspomina ze łzami w oczach. – Ale chwilę później drzwi runęły do środka i zobaczyłem ludzi w mundurach. To był moment, którego nie zapomnę nigdy.

Za drzwiami stał mł. asp. Kacper Noszczak, dzielnicowy z Komendy Powiatowej Policji w Siemiatyczach. – Wróciłem z urlopu i już pierwszego dnia coś mnie tknęło – opowiada policjant. – Pan Bolesław często siedział na ławce przed blokiem, z nieodłączną kulą, bo ma problem z kręgosłupem i chodzeniem. Czasem się witaliśmy, on wtedy staromodnie uchylał kapelusza. Kiedy nie zobaczyłem go drugi dzień z rzędu, zapytałem sąsiadów, czy wiedzą, co się dzieje. Dopiero wtedy zorientowali się, że faktycznie, nie widzieli go od dłuższego czasu. Wszedłem na 4 piętro, zapukałem, słyszałem radio, ale nikt nie odpowiadał. Wtedy wezwałem straż pożarną.

Czytaj też: "Błagałem o badanie na wykrywaczu kłamstw". Ksiądz Radek broni się przed zarzutami. Teraz jeździ TIR-em

Strażacy wyważyli drzwi. W środku leżał bardzo przestraszony, wychłodzony i odwodniony pan Bolesław. Lekarze przyznali później, że gdyby pomoc spóźniła się choćby o kilka godzin, mogłoby być za późno. – Jak zobaczyłem tych ludzi, to wiedziałem, że to koniec cierpienia – mówi starszy pan. – Nie wiem, jak się odwdzięczę temu policjantowi. To boski cud, że jeszcze żyję.

Dzielnicowy Noszczak nie uważa się za bohatera. – Mamy taki program „Nie bądź obojętny”. Chodzi o to, żeby interesować się sąsiadami, i luzmi wokół nas, zwłaszcza starszymi i samotnymi. Czasem zwykła rozmowa, pytanie lub zwykła uważność potrafi uratować komuś życie – podkreśla.

Pan Bolesław dochodzi do siebie w szpitalu. – To było makabryczne doświadczenie, ale też lekcja – że nie można tracić wiary. Cuda się zdarzają.

Sensacja na Mazowszu! Dzielnicowy uratował wilka z opresji

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki