Choć myszołowy nie należą do najszybszych ptaków świata (na przykład sokoły wędrowne pikują głową w dół z prędkością grubo przekraczającą 300 km/h!), to i tak potrafią rozpędzić się podczas lotu nawet do 50 km/h. Nic dziwnego zatem, że osiadły w malowniczej Dolinie Rospudy nieopodal Augustowa osobnik, gdy grzmotnął o wyrosłe mu znienacka przed oczami drzewo, padł jak martwy na grzbiet w trawę z rozłożonymi na boki skrzydłami.
Znokautowany ptak nie był w stanie samodzielnie się poruszyć i niczym postać z kreskówki leżał z wytrzeszczonymi oczami, wpatrując się tępo w rozkołysane nad jego głową korony drzew.
W takim stanie bezbronny myszołów był łakomym kąskiem dla wielu drapieżników. Na szczęście natknął się na niego podleśniczy leśnictwa Topiłówka Jarosław Czarnecki, owinął go w swój ciepły polar, a o wypadku zawiadomił straż leśną.
Polecany artykuł:
Wkrótce strażnicy odwieźli oszołomionego i rannego ptaka do najbliższego ośrodka rehabilitacji zwierząt w Wigierskim Parku Narodowym, gdzie przeszedł krótką rekonwalescencję i po paru dniach, cały i zdrowy, mógł wrócić do swojego naturalnego środowiska.
Dodajmy, że myszołowy objęte są w Polsce ścisłą ochroną gatunkową.
Źródło: Kacper Wysocki, Nadleśnictwo Szczebra