Nie zostało im nic, zdołali jedynie uratować życie. Dom, w którym mieszkali starsi państwo został wypalony. Dramat rozpoczął się 13 lutego. Tego dnia pan Jan wyjechał. W ich domu pani Irena zajmowała się wnukami – Mają (8 l.) i niepełnosprawnym Denisem (18 l.), spędzającymi u dziadków zimowe ferie. Razem z nimi był też ojciec dzieci, Janusz (44 l.).
– Około godz. 19 oglądaliśmy z dziećmi telewizję. Poczułam dziwny zapach. Pomyślałam, że przypala mi się obiad, który szykowałam na następny dzień – opowiada 70-latka. Kobieta w poszukiwaniu zapachu spalenizny uchyliła drzwi od piwnicy, gdzie znajdował się piec centralnego ogrzewania. – Nagle buchnął na mnie czarny dym! Zaczęłam krzyczeć, że się pali – wspomina dramatyczne chwile starsza pani.
Zaalarmowany syn kobiety wyprowadził własne dzieci i swoją matkę na podwórko. Sam próbował gasić pożar, czerpiąc wodę ze studni.
– Biegałem w samych skarpetkach, byłem w amoku, ale wszystko na nic – relacjonuje załamany mężczyzna.
Ogień błyskawicznie z murowanego parteru domu przeniósł się na drewniane schody, a chwilę potem opanował zbudowane z drewna piętro i dach. Mogli tylko patrzeć, jak płonie dorobek całego ich życia.
– Wybudowaliśmy ten dom własnymi rękami, wychowaliśmy w nim troje dzieci, a teraz zostaliśmy z niczym – rozpaczają małżonkowie.
W tym roku chcieli hucznie obchodzić swoje Złote Gody. To symboliczne, że z pożogi ocalały tylko ich ślubne pamiątki – ikona oraz portret młodej pary. Natomiast meble, sprzęty czy ubrania zostały zniszczone lub spalone. Tymczasowo zamieszkali u sąsiadów.
– Prosimy o każdą pomoc – mówi pani Irena.
Informacji jak pomóc pogorzelcom udziela GOPS w Czyżach pod nr tel. (85) 655 44 19. Zbiórka pieniężna: Zrzutka.pl lub wpłaty na nr konta: 09 1240 5279 1111 0000 5722 3791.