Chorobę u Bartusia Bojarzyńskiego zdiagnozowano, gdy był jeszcze w brzuchu swojej mamy. Tam był bezpieczny, ale z chwilą narodzin jego serduszko stało się tykającą bombą. Choroba, która dotknęła dwulatka zdarza się niezwykle rzadko – występuje zaledwie u jednego na cztery tysiące noworodków z jakąkolwiek wadą serca. – Nikt w Polce nie potrafi pomóc naszemu synkowi – mówią rodzice chłopca, Marzena (32 l.) i Paweł (36 l.) Bojarzyńscy. O wadzie serca Bartusia więcej przeczytasz tutaj >
Polecany artykuł: Białystok. Radiolog oskarżona o błędne opisanie badania. Kobieta miała być zdrowa. Później okazało się, że ma raka
Jedyną szansą dla Bartusia jest operacja w Boston Children's Hospital. Czas nagli, bowiem jej termin wyznaczono na 9 kwietnia, a koszt to blisko 1 mln zł. Sporą część tej kwoty udało się już zebrać, ale wciąż brakuje ponad 600 tys. zł. Żeby nagłośnić zbiórkę pieniędzy, mieszkańcy Korycina urządzili akcję pod hasłem „Tysiąc bałwanów dla Bartusia”.
– Chcemy w ten sposób, robiąc coś z niczego, pomóc Bartusiowi – mówi inicjatorka wydarzenia, Beata Matyskiel. Mieszkańcy okolicy nie zawiedli i przez dwa dni weekendu na plaży nad korycińskim zalewem pojawiły się setki śniegowych bałwanków. Było morsowanie, ognisko, bigos, kiełbaski i kiermasz ciast, a skarbonki szybko zapełniały się pieniędzmi na operację Bartusia.
Aby wesprzeć zbiórkę, można skorzystać z serwisu Siepomaga.pl - tutaj: siepomaga.pl/zdrowie-bartusia