20-letni Robert nie żyje. Tragiczny finał sprzeczki na szkolnym boisku

i

Autor: SHUTTERSTOCK (2) 20-letni Robert nie żyje. Tragiczny finał sprzeczki na szkolnym boisku

"Żałuje tego co się stało"

20-letni Robert nie żyje. Tragiczny finał sprzeczki na szkolnym boisku. 19-latek oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci

2024-10-10 13:11

W Białymstoku rozpoczął się w czwartek proces 19-latka oskarżonego o nieumyślne spowodowanie śmierci nieco starszego chłopaka. Podczas sprzeczki na boisku szkolnym w Łapach, zadał mu jeden cios w twarz. 20-letni Robert zmarł w szpitalu.

Zdarzenie miało miejsce pod koniec lipca 2023 roku. Prokuratura początkowo postawiła nastolatkowi zarzut spowodowania obrażeń; gdy 20-latek zmarł, ostatecznie zarzuciła oskarżonemu nieumyślne spowodowanie śmierci. Oskarżony 19-latek przyznaje się; zapewnia że zadał tylko jeden cios w twarz, a stało się to w obronie kolegi.

Prokuratura przyjęła w akcie oskarżenia, że był to co najmniej jeden cios w lewą część twarzy, a po ciosie 20-letni Robert upadł na trawę. Wszystko wskazuje, że uraz głowy, krwawienie i obrzęk mózgu skutkujący śmiercią, powstał nie od upadku na podłoże, a od uderzenia w twarz.

Oskarżony 19-latek, uczeń piątej klasy technikum, przed sądem nie chciał wyjaśniać, ale potwierdził wyjaśnienia wcześniejsze, złożone w śledztwie. Jak mówił wtedy, na szkolnym boisku w Łapach grał ze znajomymi w koszykówkę. Gdy miał przerwę w grze, podeszło do niego dwóch chłopaków, znanych mu z widzenia.

Wywiązała się rozmowa. Jak wyjaśniał 19-latek, zaczęli oni obrażać jego dziewczynę. Najpierw doszło do szarpaniny z jednym z tych chłopaków. Wtedy do tej grupy dołączyło jeszcze dwóch chłopaków, w tym późniejsza ofiara. Cios miał paść w odwecie na uderzenie (lub próbę uderzenia) kolegi oskarżonego.

20-latek upadł na trawę, był nieprzytomny. Ostatecznie została wezwana policja i pogotowie, podjęto próbę reanimacji. Gdy chłopak trafił do szpitala w Białymstoku był już w stanie krytycznym, zmarł po trzech dniach.

W pierwszej wersji policjanci usłyszeli, że przybiegły tam jakieś inne osoby, jedna z nich szarpała się z 20-latkiem, a gdy ten stracił przytomność, uciekły. Ostatecznie zatrzymany został 19-latek. Przyznał się. - Żałuje tego co się stało, że go uderzyłem. Zrobiłem to w samoobronie i w obronie mojego kolegi, który pierwszy został uderzony. Poza tym ich (...) było czterech, a nas dwóch, więc mieli przewagę - wyjaśniał w śledztwie. Przed sądem przepraszał rodziców zmarłego.

Czytaj też: Padł tylko jeden cios. 33-latek nie żyje. Apel sędziego: "Niech ten wyrok będzie przestrogą dla wszystkich"

Zapewnił, że zadał jeden cios, ale przyznał, iż nie ma pewności, czy późniejsza ofiara rzeczywiście uderzyła jego kolegę, czy tylko usiłowała to zrobić. - Możliwa była taka sytuacja, że wyprowadził cios i go nie trafił - dodał.

Na czwartkowej rozprawie zeznawali rodzice zmarłego. Mówili o okolicznościach, w jakich dostali informację o pobiciu ich syna. Matka zeznała, że od razu w szpitalu lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Zapewniała, że syn był spokojny, nie wdawał się w awantury.

O oskarżonym 19-latku mówiła, że nie wierzy w jego skruchę. - Uważam, że on teraz boi się odpowiedzialności, która go czeka - mówiła matka zmarłego. Oboje rodzice mówią o zabójstwie, są przekonani, że ciosów było więcej. Oboje chcą finansowego zadośćuczynienia, kwotę ma podać ich pełnomocnik.

Proces został odroczony do połowy stycznia, sąd rozpocznie wówczas przesłuchania kilkunastu świadków.

Sonda
Co jest powodem przemocy wśród nastolatków?
Białystok. Koszmarne zderzenie rowerzystów. Obaj trafili do szpitala