Zdarzenie miało miejsce pod koniec lipca 2023 roku. Prokuratura początkowo postawiła nastolatkowi zarzut spowodowania obrażeń; gdy 20-latek zmarł, ostatecznie zarzuciła oskarżonemu nieumyślne spowodowanie śmierci. Oskarżony 19-latek przyznaje się; zapewnia że zadał tylko jeden cios w twarz, a stało się to w obronie kolegi.
Prokuratura przyjęła w akcie oskarżenia, że był to co najmniej jeden cios w lewą część twarzy, a po ciosie 20-letni Robert upadł na trawę. Wszystko wskazuje, że uraz głowy, krwawienie i obrzęk mózgu skutkujący śmiercią, powstał nie od upadku na podłoże, a od uderzenia w twarz.
Oskarżony 19-latek, uczeń piątej klasy technikum, przed sądem nie chciał wyjaśniać, ale potwierdził wyjaśnienia wcześniejsze, złożone w śledztwie. Jak mówił wtedy, na szkolnym boisku w Łapach grał ze znajomymi w koszykówkę. Gdy miał przerwę w grze, podeszło do niego dwóch chłopaków, znanych mu z widzenia.
Wywiązała się rozmowa. Jak wyjaśniał 19-latek, zaczęli oni obrażać jego dziewczynę. Najpierw doszło do szarpaniny z jednym z tych chłopaków. Wtedy do tej grupy dołączyło jeszcze dwóch chłopaków, w tym późniejsza ofiara. Cios miał paść w odwecie na uderzenie (lub próbę uderzenia) kolegi oskarżonego.
20-latek upadł na trawę, był nieprzytomny. Ostatecznie została wezwana policja i pogotowie, podjęto próbę reanimacji. Gdy chłopak trafił do szpitala w Białymstoku był już w stanie krytycznym, zmarł po trzech dniach.
W pierwszej wersji policjanci usłyszeli, że przybiegły tam jakieś inne osoby, jedna z nich szarpała się z 20-latkiem, a gdy ten stracił przytomność, uciekły. Ostatecznie zatrzymany został 19-latek. Przyznał się. - Żałuje tego co się stało, że go uderzyłem. Zrobiłem to w samoobronie i w obronie mojego kolegi, który pierwszy został uderzony. Poza tym ich (...) było czterech, a nas dwóch, więc mieli przewagę - wyjaśniał w śledztwie. Przed sądem przepraszał rodziców zmarłego.
Czytaj też: Padł tylko jeden cios. 33-latek nie żyje. Apel sędziego: "Niech ten wyrok będzie przestrogą dla wszystkich"
Zapewnił, że zadał jeden cios, ale przyznał, iż nie ma pewności, czy późniejsza ofiara rzeczywiście uderzyła jego kolegę, czy tylko usiłowała to zrobić. - Możliwa była taka sytuacja, że wyprowadził cios i go nie trafił - dodał.
Polecany artykuł:
Na czwartkowej rozprawie zeznawali rodzice zmarłego. Mówili o okolicznościach, w jakich dostali informację o pobiciu ich syna. Matka zeznała, że od razu w szpitalu lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Zapewniała, że syn był spokojny, nie wdawał się w awantury.
O oskarżonym 19-latku mówiła, że nie wierzy w jego skruchę. - Uważam, że on teraz boi się odpowiedzialności, która go czeka - mówiła matka zmarłego. Oboje rodzice mówią o zabójstwie, są przekonani, że ciosów było więcej. Oboje chcą finansowego zadośćuczynienia, kwotę ma podać ich pełnomocnik.
Proces został odroczony do połowy stycznia, sąd rozpocznie wówczas przesłuchania kilkunastu świadków.