Do tego tragicznego wypadku doszło 17 grudnia 2023 roku na ulicy Wierzbowej w Białymstoku. - Wieczorem piekłam świąteczne pierniczki. Wcześniej rozmawiałam z tatą, który już kupił choinkę i zamierzał gotować swoje popisowe dania z ryb. Kiedy odebrałam telefon, myślałam, że tato chce coś skonsultować - wspomina pani Wioleta Pietruszczyk (26 l.). Niestety, to partnerka taty zakomunikowała, że ojciec, Bogdan Świerzewski (59+), miał wypadek. Pod oknem swojego mieszkania, na oświetlonym przejściu dla pieszych został potrącony przez rozpędzonego mercedesa. Po reanimacji, w bardzo ciężkim stanie, został odwieziony do szpitala. Wioleta po kilkudziesięciu minutach była już w Białegostoku. Nie zdążyła jednak zobaczyć taty żywego. Lekarze byli bezradni. Obrażenia były zbyt poważne. - Kolejne fakty o wypadku powodowały, że włosy jeżyły mi się na głowie - mówi córka zmarłego mężczyzny.
Roku i ośmiu miesięcy więzienia chce prokuratura dla 23-letniego mężczyzny oskarżonego o śmiertelne potrącenie na przejściu dla pieszych w Białymstoku. Kierowca odpowiada też za to, że był po użyciu narkotyków. Obrona chce kary w zawieszeniu.
Tragiczny wypadke na ul. Wierzbowej w Białymstoku. 59-latek potrącony na pasach
Świadkowie widzieli, jak rozpędzone auto wpadło na pasy. - Kierowca w ogóle nie próbował hamować, choć przechodzień był dobrze widoczny! Pani, która szła chodnikiem, zdążyła zasłonić oczy, by nie widzieć uderzenia. Wypadek był nieunikniony wobec prędkości i zupełnego braku reakcji kierowcy. Po zdarzeniu z samochodu wysypali się młodzi ludzi. Dwóch chłopaków uciekło między bloki. Dwie nastoletnie dziewczyny zostały przy aucie. A kierowca nawet nie podszedł do leżącego na jezdni... - opowiada pani Wioleta.
Przed sądem 23-latek przyznał się do posiadania narkotyków i spowodowania wypadku, ale nie do tego, iż był wtedy pod wpływem środków odurzających. W śledztwie wyjaśniał, że zabrał do samochodu dwie koleżanki i jechał z nimi z jednego białostockiego osiedla na drugie. - Zobaczyłem pieszego, który szedł z lewej strony. On już był na pasie, którym jechałem (...), kiedy go zobaczyłem, zacząłem hamować, ale nie zdążyłem, bo była za mała odległość - mówił wtedy kierowca.
Prok. Mariusz Malinowski z Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ mówił w mowie końcowej - odnosząc się do stylu życia oskarżonego, zażywania przez niego narkotyków oraz liczby wykroczeń drogowych, których wcześniej był sprawcą - że było jedynie "kwestią czasu", kiedy dojdzie do poważniejszego wypadku. - Jeździł szybko i nieostrożnie, nie stronił od środków odurzających i takie zdarzenie spowodował - mówił prokurator.
- Łzy mi napływają do oczu, kiedy obrońca przedstawia go jako wspaniałego, młodego człowieka, który właściwie jest ofiarą całego zdarzenia: "zawiniła kłótnia z dziewczyną i głupie przepisy, które dały pieszym absolutne pierwszeństwo, kiedy tylko zbliżają się do ulicy". Może i piesi są mniej ostrożni. To chyba tym bardziej, kierowca powinien uważać! Zostałam oskarżycielem posiłkowym. Będę zabiegać, żeby ten człowiek długo, a najlepiej nigdy, nie usiadł za kierownicą i żeby trafił, choć na jakiś czas, za kraty. Jestem to winna tacie i całej naszej rodzinie! - zapowiada córka ofiary.
Obrona uważa, że w sprawie jest wiele wątpliwości. - Mamy tyle wątków pobocznych, które nie wiem, czy zostały dobrze wyjaśnione, prokuratura na pewno tego nie zrobiła, sąd do tego dążył - mówił mec. Juliusz Kołodko. Odwołując się do zeznań części świadków mówił, że nie do końca jest pewne, czy pieszy przechodził przez przejście i jak ostatecznie zachował się, wchodząc z chodnika na jezdnię. Powiedział też, że samo miejsce, gdzie doszło do wypadku, jest trudne do obserwacji dla kierowców. - Tam naprawdę nic nie widać - mówił, odwołując się też do internetowych dyskusji, które miały miejsce w mediach społecznościowych po tym wypadku.