Do tego zdarzenia doszło 3,5 roku temu w Łapach koło Białegostoku. Napadnięty mężczyzna, który był strażnikiem w jednym z zakładów karnych w Podlaskiem. Znał napastników. Nie wiadomo, jaki był motyw ich działania. Jedna z wersji mówiła o jakichś zatargach z przeszłości. Gdy mężczyzna wjechał samochodem na swoje podwórko, inny pojazd zastawił mu bramę. Z auta wysiedli dwaj bandyci, którzy rzucili się na mężczyznę. Używali drewnianego trzonka od siekiery, gazu i noża. Napadnięty bronił się tak skutecznie, że aż jeden z napastników został poważnie ranny, w szpitalu ratowano mu życie.
Oskarżeni ostatecznie nie przyznali się. Tłumaczyli, że chcieli tylko porozmawiać. Mówili, że nie mieli noża. Gaz oraz drewniany kij miały być jedynie do obrony, gdyby gospodarz ich zaatakował.
Kluczowymi dowodami oskarżenia okazały się nagrania z monitoringu z jednej z sąsiednich posesji i zeznania sąsiada. Na nagraniu widać, jak obce auto zastawia wjazd na posesję, dwie osoby wbiegają na to podwórko, a gospodarz zaczyna przed nimi uciekać.
We wtorek Sąd Okręgowy w Białymstoku utrzymał wyroki dla obu mężczyzn. Zostali prawomocnie skazani na trzy lata więzienia dwóch mężczyzn Za wtargnięcie na cudzą posesję i atak na jej właściciela zostali prawomocnie skazani na 3 lata więzienia. W oddzielnym śledztwie prokuratura badała wątek poważnych ran, których doznał jeden z napastników od ciosów nożem. Postępowanie dotyczyło nawet ewentualności usiłowania zabójstwa, ale ostatecznie zostało umorzone. Śledczy uznali bowiem, że napadnięty działał w granicach obrony koniecznej.