Apelację złożył obrońca; chce kary możliwie łagodniejszej i w zawieszeniu. Oskarżony twierdzi, że nie było to świadome uśmiercenie zwierzęcia, a nieszczęśliwy wypadek. Wyrok ma być ogłoszony za tydzień. Dramat rozegrał się jesienią 2020 roku w jednym z mieszkań wieżowca na osiedlu Antoniuk w Białymstoku. Policja, która otrzymała zgłoszenie o martwym psie leżącym przy jednym z bloków, zatrzymała w tej sprawie początkowo dwie osoby, również partnerkę mężczyzny i obojgu postawiła zarzuty zabicia psa ze szczególnym okrucieństwem. W dochodzeniu prowadzonym pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, po zebraniu innych dowodów, wątek dotyczący 22-latki został jednak umorzony, a do sądu skierowany został akt oskarżenia przeciwko 36-latkowi.
Konkubina była świadkiem w tej sprawie, ale przed sądem pierwszej instancji skorzystała z prawa do odmowy zeznań przysługującego osobie bliskiej. W całym postępowaniu przygotowawczym oskarżony nie przyznał się, ale zrobił to przed sądem rejonowym. Choć początkowo nie chciał składać wyjaśnień, mówił, że był podenerwowany swoją sytuacją w pracy i irytowało go zachowanie psa, który wskoczył na stół. Mówił, że mały piesek, mieszaniec był w domu, bo psa chciała 4-letnia córka konkubiny oskarżonego; został wzięty z ogłoszenia.
Jak informuje PAP, Sąd Rejonowy w Białymstoku w marcu 2021 roku uznał, że właściwą karą będzie półtora roku więzienia bez zawieszenia; na jej poczet zaliczył blisko 4-miesięczny pobyt mężczyzny w areszcie. Orzekł też 15-letni zakaz posiadania wszelkich zwierząt, po uprawomocnieniu się wyroku skazany ma też zapłacić 10 tys. zł na rzecz białostockiego schroniska. Obrona uważa karę za zbyt surową, kwestionuje również przyjętą przez sąd pierwszej instancji kwalifikację prawną, iż było to działanie ze szczególnym okrucieństwem. Do okoliczności łagodzących, które - w jej ocenie - powinny mieć wpływ na wymiar kary zalicza m.in. to, że 36-latek opiekował się tym psem wcześniej, m.in. zapewniał mu opiekę weterynaryjną i nie ma skłonności do znęcania się nad zwierzętami. Czytaj też: Suwałki. Włamanie do plebanii. Obok trwała msza święta
Sam oskarżony powiedział w swoim ostatnim słowie jedynie, że był to nieszczęśliwy wypadek. Prokuratura, apelacji nie składała i chce utrzymania kary; zgłosiła jednak wniosek o nieznaczną zmianę kwalifikacji prawnej (ale z tym samym zagrożeniem karnym), którą przyjął sąd pierwszej instancji.