Odwiedziliśmy rodzinę Nowickich w ich domu w Długołęce po tygodniu od nietypowych narodzin ich synka.
– Zaplanowaliśmy poród rodzinny, no i taki był, tyle że w samochodzie – śmieje się dziś Łukasz Nowicki (34 l.).
Kiedy jednak przed tygodniem wiózł rodzącą żonę Marzenę (31 l.) do oddalonego o ponad 40 km szpitala w Białymstoku, wcale nie było mu do śmiechu.
– Płakałem, bałem się, że stracę ich oboje – mówi 34-latek.
Przerażony mężczyzna zadzwonił pod numer 112 i poprosił o pomoc policję.
- W stronę zgłaszającego natychmiast pojechali mundurowi z białostockiej "patrolówki" - informuje oficer prasowy policji w Białymstoku. - Tuż przy wjeździe do miasta, zauważyli audi, które czekało na poboczu. Mundurowi natychmiast rozpoczęli pilotaż. Z kolei oficer dyżurny policji natychmiast powiadomił szpital, do którego jechała rodzina.
Pani Marzenie odeszły wody około godz. 14, zadzwoniła po męża i wkrótce razem wyjechali na porodówkę.
– Mówiłam nawet Łukaszowi, aby się nie śpieszył – opowiada 31-latka. Na przedmieściach Białegostoku natrafili jednak na korek.
– Nie dojedziesz, ja już rodzę – zaalarmowała wtedy męża kobieta.
Sierżant Marlena Mosiej oraz posterunkowy Robert Łazewski na sygnale torowali małżeństwu drogę do szpitala. Czas naglił, poród był w toku, liczyła się każda sekunda. Niestety, zabrakło 10 minut i trzeci syn małżonków, Kamil, urodził się w aucie.
Po dotarciu do szpitala noworodkiem i jego mamą natychmiast zajęli się lekarze. Na szczęście oboje byli w doskonałej formie. Chłopczyk ważył 3140 g i otrzymał 10 punktów w skali Apgar.
Czytaj też: Podlaskie. Kornelia ZAGINĘŁA. Może być wszędzie. Widziałeś ją? [FOTO]
– Były łzy, ogromny stres, ale wszystko dobrze się skończyło – mówią zgodnie szczęśliwi rodzice.
Kamil jest ich trzecim synem – państwo Nowiccy wychowują jeszcze 7-letniego Mateusza i o trzy lata młodszego Karolka. Całej rodzinie życzymy szczęścia!