Tę tragiczną historię opisuje dziennikarka portalu "Nasze Miasto Łomża". Jak czytamy, 4 grudnia 2018 około godz. 22 do szpitala zgłosiła się 31-letnia kobieta będąca w 39. tygodniu ciąży. Miała problemy z oddawaniem oczu, bóle brzucha i gorączkę. Kobieta trafiła na oddział ginekologiczny z podejrzeniem zapalenia układu moczowego.
Około godz. 3 w nocy lekarzy zdecydowali o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia. Niestety dziecko było martwe. Kobieta zmarła. Osierociła małą córeczkę.
Według ustaleń prokuratury "lekarz dyżurny oddziału ginekologiczno-położniczego nie rozpoznał zakażenia bakteryjnego" narażając tym samym życie kobiety i jej dziecka. Proces w tej sprawie ruszy w lutym.
Czytaj też: Kamila i jej synek NIE ŻYJĄ. Niewyobrażalna tragedia młodej rodziny z Łomży
- Dysponując wynikami badań pacjentki i posiadając informacje o zgłaszanych przez pacjentkę dolegliwościach, zaniechał wdrożenia intensywnego nadzoru medycznego oraz nie podjął innych czynności, jakie wynikały z opinii biegłego, w związku z tym nie rozpoznał stale postępującego zakażenia bakteryjnego, czego skutkiem było urodzenie przez pacjentkę martwego dziecka, a także zgon tejże pacjentki - powiedział "Radiu Białystok" prokurator Paweł Sawoń.
Dzień wcześniej w tym samym szpitalu urodziło się inne martwe dziecko. W tej sprawie również jest prowadzone śledztwo.