Sprawa dotyczy wydarzeń z 8 grudnia 2014 roku. Zaczęło się od tego, że podczas wyprzedzania na ulicy Mickiewicza w Białymstoku, kierowca stracił panowanie nad pojazdem, zjechał na przeciwległy pas, a następnie uderzył w drzewo. Jadący z nim pasażer doznał poważnych obrażeń całego ciała, drugiemu nic się nie stało. Kierujący pojazdem uciekł z miejsca wypadku. Okazało się, że był kompletnie pijany, miał 1,9 promila alkoholu we krwi.
W tym samym czasie świadkowie zdarzenia wezwali pogotowie i wynieśli poszkodowanego z samochodu. Wtedy lawetą nadjechał oskarżony, uderzył w karetkę, przejechał po leżącym na jezdni rannym mężczyźnie i potrącił kolejnego - tego, który nie doznał żadnych obrażeń w poprzednim wypadku. Przejechany mężczyzna doznał poważnego urazu kręgosłupa i został całkowicie sparaliżowany.
Kierowca lawety został skazany na 4 lat więzienia. Sąd na 5 lat odebrał mu też prawo jazdy i kazał zapłacić pokrzywdzonym nawiązki. Mężczyzna twierdzi jednak, że nie przejechał po pokrzywdzonym, dlatego nie zgadza się z wyrokiem skazującym.
Czytaj także: Tragedia w Ciechanowcu. Utonął 30-letni mężczyzna
Czytaj także: Białostocka parafia "ściąga" zaległe zobowiązania od wiernych. Chodzi o duże kwoty
Zobacz TO WIDEO: