Zgłoszenie o pożarze domu przy ul. Narwiańskiej w Choroszczy strażacy otrzymali w niedzielę (26.02) około godz. 22.29. Od razu pojawiła się informacja, że w płonącym domu znajdują się ludzie. - W chwili przybycia pierwszego zastępu zastano rozwinięty pożar domu jednorodzinnego dwukondygnacyjnego. Ogień, który wydostawał się z okien budynku rozprzestrzenił się również na dach domu - relacjonują strażacy. W budynku znaleźli cztery osoby, które ewakuowali na zewnątrz. Niestety na pomoc było już za późno. Lekarz stwierdził zgon mężczyzny i trójki dzieci. Cześć strażaków uczestniczących w akcji potrzebowało wsparcia psycholog, która pojawiła się na miejscu.
Rok temu wrócili z USA
Pochodzący z Ostrołęki (woj. mazowieckie) Radosław Z. (+45 l.) i rodowita choroszczanka Urszula (40 l.) poznali się i pokochali w USA. Spędzili tam blisko 18 lat i doczekali się trójki dzieci. Ona pracowała jako pielęgniarka, on zaś jako wysoko wykwalifikowany elektryk. Chwalił się nawet, że zarabiał w Stanach nawet 100 dolarów na godzinę. Do Polski wrócili ponad rok temu i w rodzinnej dla Urszuli Choroszczy pod Białymstokiem kupili piękny, urządzony już dom. 40-latka szybko znalazła pracę w swoim zawodzie w miejscowym szpitalu psychiatrycznym, dzieci poszły do przedszkola i szkoły, ale jej mąż po powrocie z emigracji nie potrafił odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Mimo świetnego fachu w ręku, nie znalazł sobie zajęcia, za to coraz częściej zaglądał do kieliszka. Doszło do tego, że w noc sylwestrową w domu małżonków interweniowali policjanci i wyprowadzili kompletnie pijanego, awanturującego się Radosława w kajdankach.
Czytaj też: Białystok. Mariusz zasztyletował matkę, żonę, córeczkę i odkręcił gaz. Rodzina miała niebieską kartę
Wykształceni, zaradni, przedsiębiorczy
Dziennikarka Onetu rozmawiała z Urszulą Glińską, rzeczniczką prasową Urzędu Miejskiego w Choroszczy. - Była to rodzina wykształcona, inteligentna, zaradna, przedsiębiorcza, znająca języki. Nie narzekała na brak środków do życia - powiedziała Glińska. Onet ustalił, że rodzina uczestniczyła w życiu społeczności, miejskich uroczystościach; byli też regularnie widziani w kościele. - Podobno on sam podpalił ten dom, ale on kochał te dzieci - powiedział dziennikarce Onetu załamany teść 45-latka.
Czytaj też: W kościele stały cztery trumny. Zginęła prawie cała rodzina. Dawidek miał tylko 3 latka
Tragedia w Choroszczy. Co się stało w domu przy ul. Narwiańskiej?
Rodzinie założono tzw. "niebieską kartę", ale mężczyzna niczego się nie nauczył, ani nie zmienił swojego zachowania. Minionej niedzieli w ich domu doszło do awantury. Zrozpaczona Urszula wybiegła z domu i zadzwoniła na policję, która zjawiła się na miejscu kilka minut później. Dom już płonął. Na ratunek dla Radosława oraz 10-letniego Stefana, 8-letniej Weroniczki i 3-letniego Antosia było już za późno. Na miejscu tragedii biegli z zakresu pożarnictwa przez wiele godzin ustalali szczegółowy przebieg wydarzeń.
Aktualizacja, wtorek (28.02): Prokuratura prowadzi śledztwo, które dotyczy "dokonania zabójstwa i doprowadzenia do pożaru". Główna obecnie hipoteza zakłada, że 45-letni mężczyzna podpalił dom, a w pożarze zginął on i trójka jego dzieci.
Pobicia, gwałty, zastraszanie... W naszym bliskim otoczeniu ktoś może przeżywać PIEKŁO!
Jak reagować, żeby nie zaszkodzić? POSŁUCHAJ rozmowy z policyjnym ekspertem.
Listen on Spreaker.