Według śledczych szwagrowie Damian B. (23 l.) i Dawid K. (33 l.) podpalali dla zarobku przynajmniej trzykrotnie: działkową altanę, budynek gospodarczy i stodołę. Jako strażacy ochotnicy za trwającą kilka godzin akcję gaśniczą mogli "skasować" ok. 100-120 zł na rękę, sami jednak za każdym razem powodowali straty o wartości nawet kilkudziesięciu tysięcy zł. To jednak nie wszystko, bo wywoływane przez nich pożary zagrażały bezpieczeństwu ludzi i zwierząt hodowlanych. Na szczęście, nikomu nic się nie stało.
Na pierwszej rozprawie w Sądzie Rejonowym w Białymstoku w maju ub.r. młodszy z mężczyzn przyznał się do dwóch podpaleń, dodając, że do wszystkiego zmusił go starszy o 10 lat szwagier. – Wydzwaniał do mnie, namawiał i groził mi, że jeśli tego nie zrobię, to mnie pobije, a ja boję się mojego szwagra. To on mi mówił, kiedy i gdzie mam jechać i co podpalić – wyjaśniał przed sądem 23-latek. Czytaj też: Łomża. Młoda kobieta 3 godziny rozmawiała przez telefon. Potem była w szoku
Dawid K. (33 l.) zaprzeczył zeznaniom brata swojej żony. – Nie wiem, czemu on tak mówi. Nie jestem agresywny, miałem ze szwagrem dobry kontakt – bronił się z ławy oskarżonych. Choć przed sądem nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, to wcześniej, jeszcze w śledztwie, przyznał się do przynajmniej jednego podpalenia.
Mężczyznom groziła nawet 10-letnia odsiadka. Ostatecznie sąd skazał starszego z nich na rok i 4 miesiące, zaś młodszego na rok i 6 miesięcy. Solidarnie też będą musieli pokryć straty poniesione przez właścicieli podpalonych budynków – łącznie blisko 60 tys. zł; z własnych kieszeni pokryją też koszty sądowe. – Sąd nie miał wątpliwości, że oskarżeni są winni, a ich motywacja zasługuje na szczególne potępienie. W jednym przypadku była to chęć zemsty oraz uzyskanie ekwiwalentu w kwocie za akcję gaśniczą rzędu 100-120 zł, natomiast mienie, które uległo spaleniu, miało nieporównywalnie większą wartość – uzasadniała sędzia Aneta Kamieńska. Wyrok jest nieprawomocny, a skazani szwagrowie nie stawili się w sądzie na jego ogłoszeniu.