Do kontroli doszło 3 stycznia. W domu przebywało 10 psów. Były skrajnie wychudzone. Hodowla została natychmiast zamknięta, a psy trafiły do domów zastępczych. Niestety, jedna z suczek, ośmioletnia Bella padła ratownikom na rękach. Była zbyt wyniszczona. Dla niej pomoc przyszła o kilka dni za późno. - O tym, że w hodowli może dziać się coś złego dowiedzieliśmy się od fundacji Cane Corso Rescue z Łodzi. To miłośnicy psów. Mają swoje kontakty, wiedzą, co się w ich środowisku dzieje - opowiada Anna Jaroszewicz (51 l.), prezes białostockiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Na posesje w Czaczkach Małych (woj. podlaskie) weszła policja. - Kiedy zadzwoniła do mnie policjantka, widziałam, że jest dramatycznie. Funkcjonariuszka płakała, choć na służbie widziała już wiele zła - opowiada.
Pisaliśmy o tym tutaj: "Psy szkielety". Interwencja w hodowli bullmastiffów na Podlasiu
Psy były w koszmarnym stanie. - Od dawna nikt ich nie karmił, nie dał im nawet wody. Zwierzaki tonęły we własnych odchodach. Na ciałach miały głębokie rany odleżynowe. Smród i bród były nie do wytrzymania. Nie wiem, jak to było w ogóle możliwe! To nie było zaniedbanie, to była podłość! Czasem właściciele kontrolowanych hodowli tłumaczą się, że przez jeden czy dwa dni nie posprzątali w kojcach. Tu zwierzęta zostały zostawione bez opieki na miesiące! - opowiada Jaroszewicz. Na szczęście 9 z 10 psów prawdopodobnie uda się uratować. Ksenia, Fantazja, Bajron, Gienia, Malunia, Amelka, Pomarańcz, Nugat i Bonia trafiły do bezpiecznych domów. Będą odzyskiwać zdrowie i siły, a za jakiś czas trafią do adopcji.
- To nie było tak, że właścicielka nie mogła sobie poradzić ze zwierzętami. Od dawna proponowaliśmy jej pomoc. W każdej chwili mogła przekazać psy w dobre ręce! Wolała skazać je na powolną, okrutną śmierć! – mówi Joanna Sroka (45 l.) z fundacji Cane Corso Rescue Poland.
Katarzynie P. za znęcanie nad zwierzętami grozi do 5 lat więzienia. Policja prowadzi postępowanie w sprawie. - Dowody są przytłaczające. Zrobimy wszystko, by sąd wszystkie zobaczył! – dopowiada Joanna Sroka. Nam, pomimo prób, nie udało się skontaktować się z właścicielką hodowli.