– Nie mogę w to uwierzyć – mówi drżącym głosem pani Iwona, ekspedientka w miejscowym sklepie. Kobieta opisuje 50-letniego Adama W. jako sympatycznego, niewadzącego nikomu, mieszkającego z mamą kawalera. – W dniu śmierci był tu trzy razy. Zrobił zakupy, mówił, że jego mama jest w szpitalu i musi sam sobie ugotować. Pytał mnie o przepis na zupę ogórkową – opowiada sprzedawczyni o ostatnich godzinach życia pana Adama. Przeczytaj również: Ponad sto krów spłonęło żywcem. Potworny pożar obory w Wierzbowie [ZDJĘCIA]
Pożar w wybudowanym na uboczu domu 50-latka wybuchł tuż przed północą. Na razie nie wiadomo, czy jego przyczyną mógł być pech przy gotowaniu zupy – to ustalą biegli. Do walki z żywiołem ruszyło siedem zastępów straży pożarnej – gdy dotarły na miejsce, drewniany budynek z murowaną dobudówką stał w płomieniach, a jego dach i komin runęły do wnętrza.
Strażacy już na początku akcji mieli świadomość, że w środku mogą znajdować się nawet dwie osoby – nie wiedzieli jednak, że mama gospodarza przebywa akurat w szpitalu. Dopiero o świcie ratownicy byli w stanie bezpiecznie przeszukać pogorzelisko i w jednym z pokojów znaleźli zwęglone ciało Adama W.
Zrujnowanego pożarem obejścia wciąż strzeże pies Argo. Jego miska jest pusta, a za schronienie służy jedynie licha buda. Jak dowiedzieliśmy się w Urzędzie Gminy Michałowo, wierny psiak nie zostanie jednak pozostawiony na pastwę losu – czworonogiem obiecała zaopiekować się mieszkająca w innej miejscowości siostra zmarłego tragicznie 50-latka.