Mateusz Sokołowski (+34 l.) z Ropczyc na Podkarpaciu od lat zajmował się alpinizmem przemysłowym. W czerwcu 2020 r. jedna z firm w Białymstoku wynajęła go do oczyszczenia betonowego, wysokiego niemal na dziewięć pięter elewatora zbożowego. Do jego wnętrza można dostać się tylko od szczytu. Asekurowany przez brata i współpracownika 34-latek zjechał do środka na linie i metodycznie usuwał składowane tam otręby, które zbrylowały się i zawisły na ścianach silosu. Coś poszło jednak nie tak i masy otrębów runęły panu Mateuszowi na głowę. – Akcja poszukiwawczo-ratunkowa jest wyjątkowo trudna. Nie widzimy liny, nie mamy kontaktu z poszukiwanym, nie wiemy nawet, gdzie się znajduje i jak grubą warstwą otrębów został przysypany – relacjonował wówczas bryg. Paweł Ostrowski z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku.
Akcja, w której brało udział kilkudziesięciu strażaków i ratowników, trwała ponad dwie doby. Początkowo otręby z elewatora wybierane były ręcznie i wynoszone na zewnątrz, a gdy było to już możliwe, wykorzystano urządzenie do odsysania zbóż. Ciało Mateusza Sokołowskiego leżało pod dziewięciometrową, ważącą ponad 800 kg warstwą otrębów. Przyczyną śmierci było gwałtowne uduszenie.
Czytaj też: Norbert zostawił żonę i osierocił trzy córki. Potworna śmierć [ZDJĘCIA]
Po niespełna dwóch latach od tych tragicznych wydarzeń na ławie oskarżonych w Sądzie Rejonowym w Białymstoku zasiadł dyrektor zakładu, Amadeusz P. (33 l.). Prokurator oskarżył go o to, że „będąc odpowiedzialnym za bezpieczeństwo i higienę pracy osób pracujących na terenie zakładu, umyślnie naraził na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia” udrażniającego silos Mateusza Sokołowskiego.
Wśród zaniedbań dyrektora prokurator wymienił m.in. brak pomostu, na którym mógłby stanąć 34-latek oraz niezapewnienie mu oświetlenia we wnętrzu silosu, a także szereg uchybień formalnych. Amadeusz P. nie przyznał się do winy i złożył przed sądem obszerne wyjaśnienia. Grożą mu nawet 3 lata więzienia. – Nie mamy do nikogo pretensji. To był po prostu nieszczęśliwy wypadek. W tej branży trzeba się z tym liczyć – powiedział w rozmowie z reporterem „Super Expressu” brat Mateusza Sokołowskiego, Szymon, który towarzyszył mu podczas realizacji tego feralnego zlecenia.
Czytaj też: Adam miał kończyć już zmianę. Tragiczna śmierć. Zostawił 14-letniego syna