Kolejny protest Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i środowisk lewicowych był jedynie cieniem tych, które odbyły się w Białymstoku i innych miastach w całej Polsce w ostatnich dniach października. Wówczas na ulicach stolicy Podlasia każdego dnia gromadziło się po kilka tysięcy osób (rekord frekwencyjny to aż 18 tys. manifestantów!), sprzeciwiających się ogłoszonemu przez Trybunał Konstytucyjny wyrokowi w sprawie jednego z zapisów tzw. „ustawy antyaborcyjnej”.
Demonstracja zorganizowana w środę 2 grudnia odbyła się pod hasłem „Przeciwko brutalności policji” i zgromadziła zaledwie kilkadziesiąt osób. Nie było też już widać słynnych kartonów z wypisanymi na nich hasłami.
– Pałują nas na protestach i my nie wiemy, kto to robi, czy to są cywile, czy nieoznakowani policjanci. To, co tam [w Warszawie – przyp. aut.] się działo, to był horror. Nie może tak być, to przynosi hańbę dla munduru – mówił do zgromadzonych jeden z przedstawicieli organizatora protestu, nawiązując do wydarzeń ze Strajku Kobiet, który odbył się w sobotę 28 listopada w stolicy.
– Mamy prawo pokojowo protestować, wychodzić na ulice, krzyczeć, walczyć o swoje prawa. To zapewnia nam Konstytucja – przemawiała jedna z organizatorek.
Demonstranci rozeszli się po około 30 minutach. Nie odnotowano żadnych incydentów.