- Do zdarzenia doszło 24 września na polu kukurydzy w Zbójnej (woj. podlaskie).
- Ktoś zamaskował metalowe pręty liśćmi i przywiązał je do łodyg kukurydzy.
- Awaria zniszczyła nowoczesną sieczkarnię John Deere wartą kilkaset tysięcy złotych.
- Naprawa maszyny została wyceniona na ponad 200 tys. zł.
- Istniało ogromne zagrożenie dla życia – ostrza mogły wystrzelić niczym granat.
- Teraz zagrożone są zbiory kukurydzy z ponad 200 hektarów pól.
- Rolniczka i jej rodzina mówią o „Złotej Kolbie” – tak rolnicy określają podobne pułapki.
Bogumiła Parzych (44 l.) ze Zbójnej (woj. podlaskie) przekonała się, że ludzka głupota, podłość i okrucieństwo nie mają granic. 24 września zobaczyła, że ktoś podłożył pułapkę na polu kukurydzy. To był ostatni przejazd sieczkarnią na tym fragmencie pola. Około 20 w trybach maszyny rozległ się potworny łoskot – jakby zderzyły się dwa pojazdy. Operator od razu wiedział, że stało się coś złego. Szybko spojrzał na jadący obok ciągnik z przyczepą. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Chwila oględzin i wszystko stało się jasne. Bardzo droga, nowoczesna sieczkarnia polowa firmy John Deere, warta setki tysięcy złotych, nie nadaje się do użytku! Ktoś zamaskował liśćmi i przywiązał do łodyg kukurydzy metalowe pręty. Tego nie da się zauważyć z kabiny maszyny. A kiedy takie żelastwo wpada w tryby, skutki są dramatyczne.
Zobacz też: Dramat podlaskich rolników. Sprawą zajmuje się policja
Elementy maszyny wyposażonej w około 50 dużych, ostrych noży, obracają się z prędkością kilku tysięcy obrotów na minutę. Jeśli coś nagle pęknie, metalowe ostrza potrafią wystrzelić na wszystkie strony. – Boję się pomyśleć, co by się stało, gdyby akurat trafiły w mojego syna albo męża. To byłoby jak przy wybuchu granatu! – mówi przerażona Bogumiła.

i
Tym razem nikt nie ucierpiał. Ale straty są gigantyczne. Naprawa maszyny została wstępnie wyceniona na ponad 200 tys. zł. Choć Parzychowie szybko zdobyli zastępczą sieczkarnię, ta nie jest w stanie pracować tak szybko. A teraz trwa wyścig z czasem – kukurydza dojrzała, a już zaczynają się groźne przymrozki. Jeśli kukurydza zmarznie, nie będzie się nadawała na kiszonkę, jedną z najcenniejszych pasz dla krów.
Pod znakiem zapytania stanęło zebranie kukurydzy z ponad 200 hektarów pól. To dramat nie tylko dla Parzychów, ale i dla wielu rolników z regionu, którzy umawiali się z nimi na usługę zbioru. – Już wiem, że własną kukurydzę musimy spisać na straty. Ważniejsze jest jednak ratowanie plonów naszych klientów – mówi kobieta.
Zobacz też: "Nie urośnie już nic". Rolnik 12 godzin dziennie przegania żubry ze swojego pola
Policja szuka sprawcy. Śledczy nie wykluczają żadnej wersji wydarzeń. Czy to podłość i głupota, czy może próba morderstwa? A może zwyczajna, ślepa zawiść? Takie pułapki mają nawet swoją nazwę – wśród rolników mówi się o nich „Złota Kolba”. Zdarza się, że ktoś złośliwie zastawia je na polach. – Może to jakiś wariat, jak podpalacze, którzy dla przyjemności wzniecają ogień? – zastanawia się Bogumiła.
Dziś rodzina żyje w strachu i niepewności. Jedno jest pewne: ktoś z zimną krwią naraził ludzkie życie i doprowadził do tragedii, której skutki rolnicy będą odczuwać jeszcze długo.