Dramat rozegrał się w niedzielę 26 lutego przed godz. 23. Pani Urszula (40 l.), wybiegła z domu po awanturze, jaką nie po raz pierwszy urządził jej mąż Radosław (+45 l.) i wezwała policję. Kiedy mundurowi dotarli na miejsce, budynek stał w ogniu. Strażacy po ugaszeniu pożaru wynieśli z wypalonego wnętrza ciała trójki rodzeństwa i ich ojca. Główna hipoteza śledczych zakłada, że to 45-letni mężczyzna podpalił dom. W miejscu pożaru znaleziono pojemnik z łatwopalną substancją, której najprawdopodobniej użyto do wzniecenia ognia. Śledztwo prokuratury dotyczy dokonania zabójstwa poprzez sprowadzenie pożaru.
3 marca w Choroszczy odbył się pogrzeb Stefanka (+10 l.), Weroniczki (+8 l.) i Antosia (+3 l.). - Jak dzieci odchodziły, nie widziały pożaru, ale aniołów, Matkę Boską i Boga. Cieszą się, widząc nas z góry – pocieszał żałobników ksiądz celebrujący mszę i uroczystości pogrzebowe. Widok trzech białych, stojących obok siebie w kościele trumienek poruszał serce i wyciskał łzy wszystkich zebranych.
Tragedia w Choroszczy. Zbiórka pieniędzy dla Urszuli, która straciła dzieci, męża i dom
W internecie ruszyła zrzutka pieniędzy dla pani Urszuli, która w niewyobrażalny sposób straciła trójkę ukochanych dzieci oraz męża. - Wiemy, że żadne pieniądze nie ukoją jej złamanego serca, ale pragniemy chociaż w taki sposób jej pomóc rozpocząć walkę o nowe życie, żeby wiedziała że ma w nas wsparcie i zawsze może na nas liczyć. Chcielibyśmy żeby chociaż o finanse nie musiała się teraz martwić i mogła powoli odbudowywać wiarę w to że będzie dobrze - napisała organizatorka zbiórki, pani Anna. Obecnie na koncie zbiórki jest ponad 12 tys. zł.
Poznali się i pokochali w USA
Pochodzący z Ostrołęki (woj. mazowieckie) Radosław Z. (+45 l.) i rodowita choroszczanka Urszula (40 l.) poznali się i pokochali w USA. Spędzili tam blisko 18 lat i doczekali się trójki dzieci. Ona pracowała jako pielęgniarka, on zaś jako wysoko wykwalifikowany elektryk. Chwalił się nawet, że zarabiał w Stanach nawet 100 dolarów na godzinę. Do Polski wrócili ponad rok temu i w rodzinnej dla Urszuli Choroszczy pod Białymstokiem kupili piękny, urządzony już dom. 40-latka szybko znalazła pracę w swoim zawodzie w miejscowym szpitalu psychiatrycznym, dzieci poszły do przedszkola i szkoły, ale jej mąż po powrocie z emigracji nie potrafił odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Mimo świetnego fachu w ręku, nie znalazł sobie zajęcia, za to coraz częściej zaglądał do kieliszka. Rodzinie założono tzw. "niebieską kartę", ale mężczyzna niczego się nie nauczył, ani nie zmienił swojego zachowania.
Czytaj też: Mariusz zasztyletował matkę, żonę, córeczkę i odkręcił gaz. Rodzina miała niebieską kartę