– Znam wszystkich swoich sąsiadów, a ten młody człowiek nie wyglądał mi na kogoś, kogo może znać moja 82-letnia sąsiadka – opowiada Robert Andraka (50 l.) o wydarzaniach, które rozegrały się w miniony wtorek (2 lutego) w jednym z bloków na osiedlu Mickiewicza w Białymstoku. Wracał ze spaceru z psem, gdy na klatce schodowej zaintrygowało go dziwne zachowanie obcego mu mężczyzny.
– Zapytałem go, co on tu robi. Odpowiedział, że działa na zlecenie policji, a inny policjant właśnie dzwoni do mojej sąsiadki. Tłumaczył mi, że są wyłudzenia, że ktoś na poczcie kradnie pieniądze – opowiada pan Robert. – Wypytywałem więc dalej, prosiłem o nazwiska, adres komendy, a on w tym czasie rozmawiał przez telefon. Nagle powiedział „wpadłem”, a głos w słuchawce odpowiedział mu: „Wal go w łeb i uciekaj” – relacjonuje 50-latek. Przeczytaj także: Suwałki. Kobieta groziła śmiercią swojej rodzinie
Pan Robert – na co dzień skromny działacz społeczny, opiekun bezpańskich psów – nie wystraszył się pogróżki. Posadził podającego się za policjanta mężczyznę na schodach i wezwał na pomoc sąsiadów. Niebawem oszust trafił w ręce prawdziwych policjantów. Jak wykazali pracujący nad tą sprawą śledczy, zatrzymany Patryk K. (27 l.) odpowiedzialny jest również za cztery inne podobne oszustwa, do których doszło w Białymstoku w styczniu i lutym. Metoda zawsze była taka sama – tutaj przeczytaj więcej. Oszukani przez niego seniorzy stracili łącznie ponad 170 tys. zł. Decyzją sądu 27-latek trafił na 3 miesiące do aresztu.
Czujność, odwagę i obywatelską postawę pana Roberta docenił Komendant Miejski Policji w Białymstoku, insp. Maciej Wesołowski, wręczając mu list gratulacyjny.
– Myślę, że na moim miejscu każdy zachowałby się tak samo – podsumował bohaterski 50-latek.