Do zbrodni doszło 6 kwietnia 1996 roku. Skrępowane kablami zwłoki matki znalazła w mieszkaniu jej córka. W ocenie policji, zbrodnia miała motyw rabunkowy, a sprawcy (śledczy przyjmują, że nie była to jedna osoba) zakładali, że starsza pani ma w swoim domu dużo pieniędzy. Przez lata sprawców tego przestępstwa nie udało się ustalić. W 2019 roku umorzone przed laty śledztwo podjęli na nowo policjanci z podlaskiego Archiwum X, zajmujący się nierozwiązanymi sprawami. Wspólnie z funkcjonariuszami komendy powiatowej w Hajnówce ponownie analizowali zebrane dowody, gromadzili nowe i sprawdzali ślady zabezpieczone na miejscu zbrodni. Posiłkowali się m.in. badaniami DNA, których nie można było wykonać w śledztwie prowadzonym tuż po zbrodni. To pozwoliło ustalić tożsamość jednej z osób, która mogła dopuścić się tego zabójstwa. Analiza wskazała na ówczesnego mieszkańca Hajnówki, który po zbrodni przeprowadził się do podbiałostockiego Wasilkowa. To osoba wcześniej już znana policji i wiązana ze sprawą, która jednak od 1996 roku nie miała żadnego konfliktu z prawem.
Od końca grudnia 2019 roku mężczyzna jest aresztowany. Do zbrodni nie przyznał się, zaprzecza, by w ogóle kiedykolwiek był w tym mieszkaniu. Prokuratura Rejonowa w Hajnówce postawiła mu zarzut zabójstwa, połączonego z rozbojem. Śledczy przyjęli, że kobieta zmarła wskutek uduszenia. Sprawcy przeszukali jej mieszkanie, zabierając buteleczkę perfum. Nie można ich było wtedy kupić w Polsce – przywiozła je z Niemiec i podarowała pani Stanisławie jej wnuczka Edyta. Takie perfumy odnaleziono w domu oskarżonego; dał je przed laty ówczesnej narzeczonej.
W ocenie prokuratury, przebieg zdarzeń mógł być taki, że sprawcy chcieli okraść mieszkanie pod nieobecność właścicielki. Ta jednak wróciła, zastając złodziei. Niewykluczone, iż znała któregoś z nich i z tego powodu została zamordowana. Śledczy wnioskowali o 25 lat więzienia; obrona, która kwestionowała m.in. wartość dowodową badania DNA, chciała uniewinnienia. Sąd odwoławczy utrzymał jednak karę 15 lat więzienia.
Sędzia Andrzej Czapka przyznał, w ustnym uzasadnieniu wyroku, że sprawa miała charakter poszlakowy (brak dowodów bezpośrednich wskazujących na sprawstwo oskarżonego), ale te poszlaki łączą się w nierozerwalny łańcuch, który prowadzi do jednego wniosku - że to oskarżony jest współsprawcą tego przestępstwa.
Sędzia wskazał na badanie DNA, jednocześnie wykluczając - na co powoływała się obrona - że mógł to być nie ślad bezpośredni, a tzw. transfer wtórny śladu genetycznego, czyli że został on przeniesiony na sukienkę zmarłej przez inną osobę. Za niewiarygodne uznał też alibi oskarżonego, który w czasie zbrodni miałby być w zupełnie innym miejscu.
Za istotny dowód sąd odwoławczy uznał też flakonik perfum. "Trudno przyjąć za prawdziwą tezę, że morderca podrzuca tak ważny i istotny dowód rzeczowy osobie trzeciej, narażając się tym samym na wykrycie" - uzasadniał sędzia Czapka. Mówił, że już te poszlaki miały dużą wartość dowodową, ale jeszcze zostały uzupełnione inni, które pozwoliły zamknąć łańcuch dowodowy. Wymienił badania osmologiczne, wariograf (badanie tzw. wykrywaczem kłamstw) czy opinię z zakresu profilowania kryminalistycznego.
Odnosząc się do kary 15 lat więzienia za zabójstwo sędzia Czapka zaznaczył, że 25 lat i dożywocie są karami "szczególnymi", o charakterze eliminacyjnym. Argumentował, że przez lata mężczyzna zmienił swój tryb życia, założył rodzinę i funkcjonował prawidłowo, nie był też karany. "Zmiana charakteru jego życia, jaka dokonała się po tym zdarzeniu, daje nadzieję, że po długoletnim pobycie w zakładzie karnym będzie on funkcjonował bezkonfliktowo w społeczeństwie i nie wejdzie więcej w konflikt z prawem" - uzasadniał.