Jak podaje "Polsat News", 16-latek czekał 20 minut w zamkniętym pomieszczeniu na przyjazd funkcjonariuszy. Ze sklepu został wyprowadzony w kajdankach i odwieziony do internatu.
Użycie kajdanek potwierdza asp. Katarzyna Zarzecka, oficer prasowy KMP w Białymstoku.
- Ustawa o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej daje nam takie prawo - tłumaczy asp. Zarzecka w rozmowie z "Kurierem Porannym". - Nie mniej jednak komendant miejski, czyli przełożony w sprawach osobowych, wszczął czynności wyjaśniające, które ocenią, czy wszystkie czynności przeprowadzone przez policjanta, w tym założenie kajdanek, zostały wykonane prawidłowo.
Natomiast cytowane przez "Poranny" biuro prasowe sklepu, w którym doszło do tego zdarzenia, podkreśla, że sprawa będzie skrupulatnie wyjaśniania: - Z naszych wstępnych ustaleń wynika, że do prób nabywania produktów po zaniżonych cenach dochodziło w tym sklepie często, stąd czujność ochrony. Zasadność działań potwierdziła interwencja policji - czytamy w oświadczeniu.
Polecany artykuł:
Zbulwersowani postępowaniem policji rodzice 16-latka wynajęli adwokata. Sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Obywatelskich oraz m.in. poseł na Sejm RP, Krzysztof Truskolaski:
- Funkcjonariusze potraktowali go jak kryminalistę, skuwając jego ręce od tyłu i przewożąc do internatu, nie wysłuchując jego racji. W związku z tak skandaliczną sytuacją wystosowałem pilną interwencję poselską do Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji o wyjaśnienie tej sytuacji. Stosowanie tego typu środków przymusu bezpośredniego wobec niepełnoletniego jest czymś niegodnym.
Czytaj też: Podlaskie. 44-latek oskarżony o zabicie dwójki dzieci. Grozi mu NADZÓR RODZICA