Niektórzy towarzysze Witolda Z. już odsiedzieli lub odsiadują swoje wyroki, ale on sam uciekł i dotychczas udawało mu się unikać kary. W najbliższy poniedziałek (20 września) stanie jednak wreszcie przed sądem. Latem 2000 r. grupka kolegów spotkała się na plaży nad malowniczym jeziorem Zelwa w miejscowości Wiłkokuk niedaleko Gib. Mężczyźni rozpalili ognisko i świetnie bawili się nie wylewając za kołnierze. Gdy wypity alkohol ostro zaszumiał już im w głowach, 27-letni wtedy Witold Z. zorientował się, że gdzieś zapodział się jego nóż. O kradzież oskarżył jednego z uczestników biesiady, Stanisława B. (34 l.). Właściciel zagubionego noża i jego towarzysze przywiązali 34-latka do drzewa, bili go kijem i kopali, a na koniec dwukrotnie zatopili nóż w jego sercu. Po wszystkim, by zmylić śledczych i uniemożliwić rozpoznanie zwłok, odcięli swojej ofierze głowę i ukryli ją w innym miejscu niż tułów.
Podejrzany o zainicjowanie tej bestialskiej zbrodni Witold Z. zdołał uciec i ukryć się poza granicami Polski. W ręce policji wpadli jedynie współsprawcy: dwaj z nich zostali skazani wyrokami po 25 lat więzienia, zaś dwaj pozostali za udział w przestępstwie odsiedzieli za kratami 7 i 6 lat. Prowodyr zabójstwa Witold Z. uciekł za granicę i był poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania.
Zobacz też: Augustów. Bracia zgwałcili Anetę i nagą wrzucili do rzeki. Ich tłumaczenie przeraża [ZDJĘCIA, WIDEO]
W 2003 r. Witold Z. wpadł w ręce policji we Francji w związku z zupełnie innym przestępstwem, którego dopuścił się na terenie tego kraju i trafił do tamtejszego więzienia. Dopiero wtedy, gdy odsiedział zasądzoną mu karę, mógł zostać deportowany do Polski i odpowiedzieć za zbrodnię sprzed 21 lat. Proces rozpocznie się 20 sierpnia w Sądzie Okręgowym w Suwałkach. 48-letniemu Witoldowi Z. za pozbawienie wolności, pobicie i zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem grozi nawet dożywotnia odsiadka za więziennym murem.