- Sąd Apelacyjny w Białymstoku podtrzymał wyroki dla mężczyzn oskarżonych o śmiertelne pobicie znajomego.
- Ofiara została brutalnie pobita młotkiem, duszona i kopana, co doprowadziło do zakrztuszenia się krwią.
- Sprawcy otrzymali kary pięciu lat oraz roku i dziesięciu miesięcy więzienia za brutalny atak.
- Co było motywem tak okrutnej zbrodni?
Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok
We wtorek (9 grudnia) przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zapadł prawomocny wyrok w sprawie śmiertelnego pobicia, do którego doszło ponad dwa lata temu na łąkach w pobliżu ul. Kluka w Białymstoku. Dwóch mężczyzn zostało skazanych za atak na znajomego, który zakończył się jego śmiercią. Sąd odwoławczy utrzymał wyrok pierwszej instancji, odrzucając apelacje zarówno obrońców oskarżonych, którzy domagali się uniewinnienia lub łagodniejszych kar, jak i prokuratora, który wnosił o zaostrzenie kary dla jednego ze sprawców. Już wcześniej obaj skazani wypłacili żonie zmarłego łącznie 30 tysięcy złotych zadośćuczynienia.
Śmiertelne pobicie w Białymstoku
Tragiczne wydarzenie miało miejsce na łąkach w Białymstoku, gdzie zaatakowany mężczyzna został brutalnie pobity do utraty przytomności. Obrażenia, jakich doznała ofiara, wskazywały na użycie przez sprawców m.in. młotka. Według aktu oskarżenia, mężczyzna był bity, a gdy upadł, również kopany po głowie i duszony aż do utraty przytomności. Zgon nastąpił wskutek obrażeń wewnętrznych oraz obrażeń głowy.
Powodem tak brutalnego ataku były „zadawnione waśnie”, które sąd okręgowy określił mianem irracjonalnych. Chodziło o wysyłanie do innych osób zdjęć przez późniejszą ofiarę. Przedstawiały jednego z oskarżonych, gdy ten został pobity i miał połamane nogi, wraz z obraźliwymi dla niego komentarzami. Pragnienie zemsty za upublicznione przed laty kompromitujące fotografie stała się motorem napędowym zbrodni.
Proces początkowo obejmował trzy osoby, jednak sprawa jednego z oskarżonych, który był ciężko chory (to jego dotyczyły zdjęcia, o które były pretensje), została wyłączona do odrębnego postępowania. Dwaj pozostali mężczyźni nie przyznali się do zarzutów udziału w pobiciu ze skutkiem śmiertelnym. Jeden z nich twierdził, że doszło jedynie do bójki „jeden na jednego”, tzw. solówki, z późniejszą ofiarą. Drugi zaś przyznał się jedynie do spowodowania obrażeń kolan i kostek.
Wyrok za brutalne pobicie. Sąd nie miał wątpliwości
Sąd okręgowy skazał pierwszego z oskarżonych na pięć lat więzienia, co stanowi najniższą możliwą karę. Sąd pierwszej instancji uznał, że sprawca, który walczył z późniejszą ofiarą, działał z tzw. zamiarem ewentualnym. Oznacza to, że choć nie godził się na śmierć, to powinien był ją przewidzieć. Przypisano mu spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem była śmierć. Ustalono również, że gdy ofiara była już nieprzytomna, oskarżony kopnął ją w twarz.
Drugiemu z oskarżonych sąd przypisał pomoc i wspieranie przy przestępstwie, a także spowodowanie obrażeń. Chodziło o zadawane młotkiem ciosy, m.in. w kolana, gdy pobity był już nieprzytomny i - jak się później okazało - konał.
Sąd Apelacyjny, utrzymując kwalifikację prawną i wysokość kar, jedynie nieznacznie zmienił opis czynu. Kluczowe okazały się zeznania najważniejszego świadka oskarżenia, który szczegółowo opisał przebieg „solówki”, wspominając, że ofiara była duszona przez kilkadziesiąt sekund aż do utraty przytomności, a następnie główny oskarżony kopnął ją w głowę.
Odwołując się do opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej, sąd podkreślił, że do zgonu doprowadziły obrażenia zadane przez głównego oskarżonego, a nie problemy zdrowotne pobitego mężczyzny, takie jak zawał serca. Sędzia Sławomir Cilulko jasno stwierdził: „Przyczyną zatrzymania akcji serca było dość długie podduszanie, następnie kopnięcie nieprzytomnego człowieka i uduszenie się krwią, której odkrztusić nie był w stanie”. Dodał również, że stan kardiologiczny ofiary nie decydował o zgonie.
Odnosząc się do zamiaru sprawców, sąd przyjął, że działając w taki sposób, co najmniej przewidywali, że dojdzie do ciężkich obrażeń zagrażających życiu i na to się godzili. „Ktoś, kto dusi człowieka do utraty przytomności, musi się liczyć z tym, że zejście śmiertelne jest możliwe. Ktoś, kto następnie kopie nieprzytomnego bardzo mocno w twarz, także potęguje to niebezpieczeństwo” – uzasadniał sędzia Cilulko. Podkreślił również, że od początku zakładano siłowe rozwiązanie konfliktu, a walka w lesie nie miała żadnych reguł ani zasad.
Polecany artykuł: