Ofiary tej tragedii to 47-letni mężczyzna – Mariusz K., jego 40-letnia żona Joanna, 10-letnia córka Izabela i 72-letnia matka Maria.
- Na ulicy mężczyzna resuscytował dziewczynkę - mówi bryg. Paweł Ostrowski z białostockiej straży pożarnej. Strażacy po przyjeździe na miejsce zdarznie przejęli poszkodowane dziecko i kontynuowali resuscytację krążeniowo-oddechową. Niestety 10-latki, tak jak jej rodziny, nie udało się uratować.
Jak przekazał nam nadkom. Tomasz Krupa, na szyi 47-latka była zawiązana pętla wisielcza.
- Mamy tutaj do czynienia z rozszerzonym samobójstwem. Te ofiary, które zostały znalezione, wszystkie mają rany cięte i kute po nożu. Mężczyzna, ojciec 10-letniej dziewczynki, popełnił samobójstwo. Na ciele była zawiązana pętla wisielcza – powiedział nadkom. Tomasz Krupa.
Czytaj też: Wybuch gazu w Białymstoku. 4 osoby nie żyją. Ojciec zadźgał swoją rodzinę? [ZDJĘCIA, WIDEO]
Rodzina miała założoną niebieską kartę. - Dwa miesiące temu była tam policja. Jego zgarnęli i aż do dziś się tutaj nie pojawił – mówi nam jeden z sąsiadów.
Nadkom. Tomasz Krupa potwierdza, że policja podejmowała wcześniej interwencje w tej rodzinie. Jak twierdzi rozmówca „Kuriera Porannego”, 47-latek był elektrykiem. Miał kiedyś swój warsztat samochodowy. Jeździł też w firmie kurierskiej. Dziennik podaje, że jego żona była nauczycielką.
Czytaj też: Wybuch w Białymstoku. Zdjęcia zniszczonego domu na Kasztanowej [FOTO]
Masakrę przeżyła tylko starsza 22-letnia córka małżeństwa. Nie było jej w domu, kiedy doszło do tragedii. Została otoczona pomocą psychologiczną.
Tragedia na ul. Kasztanowej w Białymstoku