Pani Joanna (+40 l.) poznała swojego przyszłego oprawcę na początku XXI wieku. W tamtym czasie oboje wyjechali za chlebem do Stanów Zjednoczonych – Mariusz K. (+47 l.) ze stolicy Podlasia, zaś ona z rodzinnego Ustronia na Śląsku. Spotkali się i poznali w Chicago. On był elektrykiem, znał się na mechanice, ona marzyła, by zostać nauczycielką.
Szybko wpadli sobie w oko. Kobiecie nie przeszkadzało nawet, że jej wybranek ma już córkę z poprzedniego związku, 22-letnią obecnie Paulinę i pokochała ją jak własną. 1 września 2007 r. stanęli na ślubnym kobiercu w rodzinnej miejscowości panny młodej. Potem przyjechali do Białegostoku i wprowadzili się do domu rodziców Mariusza przy ul. Kasztanowej.
On prowadził warsztat mechaniczny, a ona znalazła upragnioną pracę nauczycielki. 10 lat temu na świat przyszła ich córka Izabela – 1 września miała pójść do IV klasy w tej samej szkole, w której uczyła jej mama.
Wydawało się, że są zgodną rodziną i nic nie zapowiadało tragedii. Było tak aż do 30 maja tego roku, gdy Mariusz wywołał domową awanturę i zatrzymała go policja. Mężczyzna usłyszał wtedy zarzuty znęcania się nad żoną i córką oraz kierowania gróźb karalnych do matki, a prokurator nakazał mu opuszczenie domu i zakazał zbliżania się do bliskich. Wdrożono też procedurę tzw. niebieskiej karty.
47-latek przestrzegał tych obowiązków do poniedziałku 31 sierpnia, gdy rzucił się z nożem na swoich najbliższych. Potem się powiesił, a w piwnicy domu doszło do wybuchu. Pogrzeb zasztyletowanej przez syna Marii K. (+72 l.) odbył się czwartek w Białymstoku. Żona i córka potwora spoczęli w piątek na cmentarzu w Ustroniu (woj. śląskie). Czytaj: Białystok. „Jaki jest sens tej śmierci?” Pogrzeb ofiar tragedii przy Kasztanowej
Tragedia na Kasztanowej