Zdjęcia satelitarne wykazały, że pożar ostatecznie objął 5,3 tys. ha, czyli niemal dziesiątą część Biebrzańskiego Parku Narodowego (łączna powierzchnia Parku to ok. 59 tys. ha). Walka z ogniem, w którą – oprócz strażaków zawodowych i druhów z OSP – zaangażowani byli także leśnicy, policjanci, pogranicznicy, terytorialsi i wolontariusze, trwała od ubiegłej niedzieli.
Akcję gaśniczą prowadzono z lądu i powietrza, a wojsko, aby umożliwić ratownikom szybsze przemieszczanie się z jednego na drugi brzeg Biebrzy, zbudowało nawet tymczasowy most. Mimo to, jak poinformował minister środowiska Michał Woś (29 l.), straty w przyrodzie są nieodwracalne.
Na szczęście w piątkowe popołudnie strażacy przekazali informację o opanowaniu pożaru. W sobotę rano potwierdził ją także dyrektor BPN Andrzej Grygoruk. Nie oznacza to jednak końca działań ratowniczych. Wyposażony w termowizję policyjny śmigłowiec Black Hawk wciąż przekazuje strażakom zdjęcia terenów, gdzie nadal jest podwyższona temperatura i istnieje ryzyko ponownego wybuchu pożaru. Setki strażaków bez przerwy, w dzień i w nocy, pilnują, by Park nie rozgorzał na nowo i dogaszają tlące się jeszcze gdzieniegdzie łąki, trzcinowiska, torfowiska i lasy. Najbardziej newralgicznym miejscem jest obecnie tak zwany Las Wroceński w okolicach miejscowości Wroceń.
Według informacji, jakie przekazał PAP bryg. Tomasz Gierasimiuk (43 l.), rzecznik prasowy podlaskich strażaków, w niedzielę 26 kwietnia zapadną decyzję o ewentualnym stopniowym wycofywaniu strażaków z terenu BPN.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj!
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym